Do tablicy: Rodzice, zróbcie ze strajku lekcję WOS

Czytaj dalej
Maciej Kałach

Do tablicy: Rodzice, zróbcie ze strajku lekcję WOS

Maciej Kałach

Kiedyś to były strajki! Tyle mogę napisać rodzicom martwiącym się, co począć dziś z maluchem z racji jednodniowej akcji protestacyjnej Związku Nauczycielstwa Polskiego. Prawdziwy strajk odbył się 24 lata temu (nie mogę tego pamiętać, ale od czego jest kanał Polskiej Kroniki Filmowej na YouTubie).

Do tablicy: Rodzice, zróbcie ze strajku lekcję WOS
Maciej Kałach

Protest w maju 1993 r. trwał kilka dni (był elementem szerszej akcji „budżetówki” z postulatami płacowymi) i nałożył się na matury: nauczyciele w poszczególnych szkołach decydowali, czy zasiadać do pracy w komisjach egzaminacyjnych, czy prowadzić akcję dalej. I niektórzy faktycznie nie zasiadali.

Wyobrażacie sobie takie dodatkowe emocje na egzaminie dojrzałości w 2017 roku?

Związek Nauczycielstwa Polskiego chyba sobie nie wyobraża, bo w poniedziałek nauczyciele wrócą do pracy pod tablicą. Zamiast narzekać na jednodniowe „legalne wagary”, warto zastanowić się, jak zamienić ten dzień w wyjątkową lekcję wiedzy o społeczeństwie.

Przede wszystkim malucha do strajkującego przedszkola lub szkoły można zaprowadzić (dyrektor ma obowiązek zapewnić mu opiekę np. w świetlicy, a jeśli wszyscy jego podwładni protestują, sam musi podnieść cztery litery zza biurka i zamienić się w panią świetliczankę). Można, a nawet warto: dziecko nauczy się, że jest coś takiego, jak prawa pracownicze i zobaczy, jak działa ruch związkowy. Ewentualny sukces strajku sprawi, że obecny maluch, być może, zapamięta lekcję z 31 marca i kiedyś sam się „uzwiązkowi”.

A co dla trzymających stronę pracodawców? Ekonomiczni ultraliberałowie (w typie np. Ireneusza Jabłońskiego), pragnący przekazać dzieciom własne poglądy, powinni zaniechać wyposażenia dziecka w kanapki. Strajk, w biorących w nim udział placówkach, oznacza bowiem, oprócz braku lekcji, zamkniętą kuchnię szkoły lub przedszkola. Dziecko przekona się więc, że aktywny ruch związkowy wiąże się z głodem.

Jedna z moich małych sąsiadek na widzewskim blokowisku strajku nie mogła się wręcz doczekać. Przed rokiem kończyła zerówkę w przedszkolu i zbierała wśród mieszkańców osiedla podpisy w jego obronie (prezes spółdzielni, w której bloku mieści się placówka, chciał ją „eksmitować”). Dzisiaj idzie zobaczyć, jak wygląda strajk w jej podstawówce, może za kilkanaście lat wyrośnie z niej jakaś liderka polityczna...

W Łodzi dyskusja o rządowej reformie oświaty, której sprzeciwiają się strajkujący, toczy się m.in. wokół dwuzmianowości. Politycy PiS zarzucają rządzącej miastem koalicji SLD-PO, że ta zbyt mało wygaszanych gimnazjów chce zamienić w nowe podstawówki, co skończy się w wielu obecnych nauką na dwie zmiany.

Organizacje rodziców planują kolejne „legalne wagary” na 10 kwietnia - można się wybrać z dzieckiem na rocznicę smoleńską

Spory w naszym mieście toczą się nawet wokół definicji dwuzmianowości. Oświatowa „Solidarność” przyjmuje jej rozumienie wypracowane w Krakowie - tam szkoła dwuzmianowa to taka, w której sal lekcyjnych jest mniej niż oddziałów w placówce. Z kolei łódzki magistrat oponował, że na 86 obecnych podstawówek tylko w kilkunastu ostatnie lekcje kończą się wkrótce po godz. 16.

Ale może warto zaniechać tych sporów i także dwuzmianowość potraktować jako cenną lekcję dla uczniów na przyszłość?

Na większości kierunków studenci stacjonarni - a więc dzienni - mają część zajęć wieczorem, ponieważ uczelnie często wolą ich łączyć z grupami płacącymi za studia (ze względów oszczędnościowych). Tak ułożony plan zajęć: trochę rano, a trochę wieczorem, można uznać za studencką dwuzmianowość, która utrudnia np. dorobienie sobie na studenckie rozrywki.

Nie każdy łodzianin będzie pracował w „przemysłach kreatywnych”, niektórzy przynajmniej cześć kariery zawodowej spędzą np. w drogerii (zatrudniają na dwie zmiany) albo w fabryce AGD (na trzy zmiany). Dwuzmianowa podstawówka to szansa dla małych łodzian na wstępne zapoznanie się dominującym w naszym mieście modelem zatrudnienia.

Okazji do cennych lekcji będzie więcej. Na 10 kwietnia organizacje rodziców ( w tym „Nie dla chaosu w szkole”) wyznaczyły kolejny termin „legalnych wagarów” - czyli nieposyłania uczniów na lekcje do gimnazjum w proteście przeciw reformie. Z dzieckiem będzie można pojechać dla przykładu na obchody rocznicy katastrofy smoleńskiej.

Maciej Kałach

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.