Dlaczego nie jesteś szczęśliwa? Przecież będziesz mamą...

Czytaj dalej
Fot. Fot. piotr król
Jolanta Jasińska-Mrukot

Dlaczego nie jesteś szczęśliwa? Przecież będziesz mamą...

Jolanta Jasińska-Mrukot

Wcześniej w zachowaniu Justyny jej bliscy nie widzieli niczego dziwnego. Dopiero kiedy była w ciąży, spostrzegli, że coś nie gra. A gdy mówili: „Co z tobą, przecież masz się z czego cieszyć!”, patrzyła na nich zdziwionym wzrokiem.

Odmienny stan

Justyna ciągle była przerażona i coraz mniej rozmowna. Ożywiała się tylko wtedy, gdy dzwonił telefon lub domofon. – Kurier… – Justyna rzuciła w głąb mieszkania do teściowej, która przyszła ją odwiedzić.

– Dzisiaj już trzeci… – pomyślała starsza kobieta. Od kiedy Justyna, 32-letnia inżynier, zaszła w ciążę, kurier był u nich codziennie. Ale po chwili obie wyjmowały wannę do kąpieli na stelażu, do tego materacyk i jakieś akcesoria, o których teściowa nie miała pojęcia, do czego mogą służyć. – Stara już jestem, za nowościami nie nadążam – pomyślała głośno.

– Justyna, po co ci to wszystko? – zapytała w końcu, widząc, że góra rzeczy dla noworodka rośnie w zastraszającym tempie. Np. oprócz zwykłej wanny oraz drugiej na stelażu pojawiło się jeszcze coś, co przypominało wiaderko – też do kąpieli niemowlaka…
– No, jak to po co? – usłyszała. – Dla dziecka.

Kiedy jej synowa analizowała listę niezbędnych zakupów dla noworodka, teściowa usłyszała: czujnik oddechu.
– Że co?! – wyrwało jej się.
– A co o śmierci łóżeczkowej mama nic nie słyszała? Lepiej usłyszeć, że dziecko gorzej oddycha – odpowiedziała Justyna z płaczem.
A pokłóciły się o wyparzacz.
– Justyna, zwariowałaś? Garnek z wrzątkiem ci już nie wystarczy do wyparzania? – teściowa straciła cierpliwość i przestała się hamować ze względu na nadwrażliwość synowej.

Przydałaby się jakaś kampania z udziałem gwiazd, coś w stylu: „W ciąży i po porodzie nie zawsze musisz być wiotka i piękna”

Justyna wpadła w histerię. Szlochając, czuła bezradność i przerażenie, że to wszystko ja przerasta. Stale bała się, że o czymś zapomni, że czegoś nie kupi albo w ogóle o czymś nie wie, a powinna kupić. Niektóre rzeczy w panice zamawiała w nocy, nie czekając do rana, bo bała się, że coś jej przeszkodzi.
– Zamówię co trzeba i będzie spokój – powtarzała. Ale spokoju nie było dłużej niż przez chwilę. Nie czuła się lepiej…

Szczęście, kiedy to tylko moda

– Podobne sytuacje nie są rzadkie – przyznaje Grażyna Zimnal, opolska położna. – Stan ciągłego niepokoju i nieustanne kupowanie powinien zaniepokoić najbliższych Justyny. A im szybciej zorientują się, że coś nie gra, tym lepiej dla przyszłej mamy i dziecka.

Często jest tak, że po szaleńczych zakupach w okresie ciąży przychodzi opamiętanie. – To przemysł nastawiony na przyszłe mamy i niemowlaki kreuje te potrzeby, a wiele ciężarnych im ulega – podkreśla Grażyna Zimnal. – Bywa, że dwie trzecie kupionych rzeczy do niczego się nigdy nie przyda. Raz – bo dziecko szybko z tego wyrasta, a dwa – większość to zbędne gadżety. Pieniędzy tylko szkoda, bo często to fortuna…

Tego jednak, czy mania zakupów to tylko uleganie modzie czy też objaw istniejących już wcześniej problemów, położne nie wiedzą. Swoje podopieczne poznają kilka miesięcy przed narodzinami dziecka i są z nimi przez osiem tygodni po jego narodzinach.

– Stąd to, co działo się w życiu kobiet, zanim były w ciąży, to dla nas niewiadoma – tłumaczy położna. – Chyba że same mówią, że miały już wcześniej tego typu problemy.

Co wtedy? Psychiatra.

– Na szczęście czasy się zmieniły – mówi Grażyna Zimnal. – Teraz, kiedy widzimy coś niepokojącego w zachowaniu ciężarnej i prosimy jej bliskich, żeby odwiedzili z nią psychologa lub psychiatrę, to zwykle nie widzimy oporu. W przeszłości słyszałyśmy często, że „do takiego lekarza nikt z mojej rodziny nie pójdzie”. Trudno też było przekonać ludzi, że jak matka ma depresję poporodową, to trzeba leczyć się u psychiatry. Zdarzało się, że trzeba było używać wymyślnych sposobów i mocnych argumentów, żeby męża przekonać, że nie ma wyjścia, a jego żona musi pójść do specjalisty.

Nie zawsze jest taki finał.

W przypadku Justyny po gorączce zakupów została do spłaty kolejna pożyczka. I problemy z emocjami, bo ciągle się boi – początkowo panicznie o poród, potem o dziecko. Mdlała przed każdą wizytą u pediatry, nie potrafiła wyjść na spacer z dzieckiem bez matki albo teściowej. A lista jej lęków jest długa. Justyna już w przeszłości w każdym stresie szukała zapomnienia w jedzeniu i kupowaniu. Tylko przed jej ciążą nikt z bliskich tego nie widział.

Joannę Wawrzyniak, psychologa ze szpitala położniczo-ginekologicznego w Opolu, nie dziwi, że wcześniej już istniejące problemy u kobiet ich bliscy zauważają najczęściej dopiero wtedy, kiedy one są w ciąży. - Bo nagle zaczynają być „pod kontrolą” bliskich, ich czujnym okiem jak nigdy dotąd – zauważa psycholog. – Na pewno ciąża może być okresem zwiększonego ryzyka do ujawnienia się różnego rodzaju zaburzeń psychicznych. To wynika z gwałtownych zmian hormonalnych i wyczerpania.

Wygląd najważniejszy. 
Musi być jak w bajce…

Ciąża to nie jest też łatwy czas dla kobiet, które wcześniej przykładały ogromną, czasem wręcz obsesyjną wagę do wyglądu, linii i wagi. I uwierzyły w to, co pokazują kolorowe czasopisma, internet oraz filmy. Że jest jak w bajce. A w bajce wszyscy są piękni, zaś mama w świątek, piątek i niedzielę piękna, roześmiana i szczęśliwa.

– Wykreowano choćby przekaz, że brzuszek w ciąży nie powinien być zbyt duży, o taki, lekko ponad stan normalny zarysowany – demonstruje Grażyna Zimnal. – A natura rzadko bywa taka łaskawa. Czasem kilka kilogramów więcej powoduje prawdziwy dramat. I zaczyna się… Mała kanapeczka i liść sałaty, ewentualnie odtłuszczony jogurcik. I liczenie kalorii. Ale jeśli przy mnie demonstracyjnie zjada drugie śniadanie, a rodzina się skarży, że zwykle go nie je, to szukamy rozwiązań i specjalistów.
Gorzej, jeśli tej sytuacji bliscy nie zauważą, bo to może być niebezpieczne dla dziecka, np. zahamować wzrost i rozwój płodu. Niestety, lęk przed jedzeniem i troska o dobry wygląd mogą być silniejsze niż zdrowie nienarodzonego dziecka.

– W niektórych przypadkach nie skutkuje tłumaczenie, że sylwetki gwiazd filmowych w okresie ciąży i połogu wcale nie są takie same jak na ekranie – dodaje położna. – Myślę, że przydałaby się jakaś kampania z udziałem gwiazd, coś w stylu „Nie zawsze musisz być wiotka i piękna”.

Przemysł wręcz „odgaduje”, jaki kosmetyk mógłby się przydać urodzie przyszłej mamy. Czasem – zanim ona o tym pomyśli. – Kosmetyki zapobiegające powstaniu rozstępów albo zmniejszające już istniejące – wylicza Grażyna Zimnal. – Potem na cellulit, na piersi. Tyle tego…

Agata (29-letnia pedagog), kiedy zaszła w ciążę, najbardziej bała się rozstępów. Czerwono-fioletowe, pionowe nieregularne pęknięcia na skórze obserwowała u starszych kuzynek. Czasem widywała je u kobiet na plaży, wówczas zastanawiała się, jak można się z czymś tak obrzydliwym pokazywać. – Przecież jest chirurgia plastyczna i wiele innych możliwości – myślała wręcz z odrazą.

Kiedy na skórze Agaty pojawiły się pierwsze pęknięcia, a używane przez nią „mazidła” nie były aż tak skuteczne, zaczęła stosować te bez wskazania „dla kobiet w ciąży”. Zawzięcie smarowała wydatny już brzuszek – niektóre rozgrzewały, aż do uczucia pieczenia skóry. Długo trwało, zanim zrozumiała w gabinecie psychologa, że może tym zaszkodzić dziecku, podobnie jak szkodzi matka, która poi alkoholem swoje nienarodzone dziecko.

Inny stereotyp mówi, że mama ma być zawsze jak na obrazku – uśmiechnięta. Ale to rodzina, ciesząc się, kiedy widzi, jak rośnie ciąża, albo patrząc na nowo narodzone niemowlę, domaga się, żeby mama się uśmiechała. Bliscy nie rozumieją, że to nie jest jak w filmie, że kobieta w ciąży, a potem młoda matka przeżywa wiele intensywnych uczuć – konfrontuje wyobrażenia z rzeczywistością. Pojawiają się u niej głębokie obawy, m.in. o dziecko, o to „czy podoła”. Pojawiają się też ambiwalentne uczucia – od radości, po głęboki smutek.

– Potem młode matki skarżą się, że jak tylko zaczynają płakać, to wszyscy zaraz z pretensjami: „Dlaczego nie jesteś szczęśliwa, przecież urodzisz (urodziłaś) dziecko?” – opowiada położna. – Często widzę, że nastrój nie taki, bo hormony intensywnie w tym czasie dają znać o sobie, to mówię: popłacz, to ci ulży. Odpowiadają, że nie mogą, bo zaraz cała rodzina będzie zła.

Niestety, bywa, że kobieta cierpiała na depresję już dużo wcześniej, a problem ujawnił się z dużym natężeniem w ciąży lub porodzie. – Ważne jest, że lekarze ginekolodzy coraz częściej współpracują z psychologami i kierują do nich pacjentki, które np. mówią, że nie cieszą się z ciąży, dziecka albo ciągle płaczą – podkreśla Joanna Wawrzyniak. – Ale najważniejsze w tym wszystkim jest otoczenie, bliskie osoby. One mogą dużo pomóc, ale mogą też zaszkodzić swoim zachowaniem.

Jolanta Jasińska-Mrukot

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.