Dekomunizacja? A po co? Zostawcie nam nasze ulice!

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Rusek
Tomasz Rusek

Dekomunizacja? A po co? Zostawcie nam nasze ulice!

Tomasz Rusek

– Teraz jest gorszy komunizm jak był! Nie mają, co robić, tylko wydawać nasze pieniądze na zmiany ulic. A komu te nazwy przeszkadzają? Co za głupota! – mówi Kazimierz Czarnuszkiewicz, mieszkaniec ul. Jedności Robotniczej w Słubicach. Ale są też inne głosy. – Relikty przeszłości powinny odejść do lamusa – stwierdza Barbara Klimczewska z Gozdnicy, do niedawna mieszkała przy ul. Armii Czerwonej.

Marianna Kałek ma 86 lat. Przy ul. Cichońskiego w centrum Gorzowa żyje od 16 lat. – Niech mi nie zmieniają nazwy mojej ulicy! Co z tego, że ten Cichoński był milicjantem? Krzywdy nikomu nie zrobił, więc w tym wypadku to będzie robienie bałaganu, a nie dekomunizacja. Każdy wie, gdzie jest w Gorzowie ulica Cichońskiego. Jak zmienią, od nowa trzeba będzie tłumaczyć – mówi pani Marianna.

Ale tak po prawdzie to nie wiadomo, jak będzie z Cichońskim, który zginął, utrwalając władzę ludową. Bo choć ustawa dekomunizacyjna została już przez Sejm przyjęta, to nie ma żadnej listy „niechcianych nazwisk”. Samorządy same mają ocenić, czy i które ulice muszą mieć nowe nazwy, bo stare symbolizowały albo propagowały komunizm lub jego bohaterów.
Jerzy Oleksiewicz, który w Gorzowie kieruje wydziałem geodezji i katastru, przyznaje, że stworzył już „taki wstępny” indeks ulic do wymiany. – Jednak to moje przemyślenia. Czekamy na rozporządzenia, szczegółowe wytyczne z Warszawy – zastrzega.

Jakie ulice w Gorzowie mogą zmienić nazwę?

Armii Ludowej, Waryńskiego, Szenwalda, Cichońskiego, a może i... Gagarina? Pan Jerzy, którego spotykamy przy ul. Berlinga, nie szczędzi słowa na „k”, gdy słyszy o dekomunizacji. – K..., jakie ten rząd ma problemy! Syn bez pracy, córka z tej beznadziei za granicą, żona z głodową emeryturą, ja do lekarza czekam po pół roku, a oni, k..., czepiają się Berlinga? Nie ma w tym kraju większych problemów? – rzuca, macha ręką z rezygnacją i odchodzi, „bo się zdenerwował”.

Powtórka z rozrywki

W Żarach z komunistycznymi patronami ulic rozprawiono się w latach 90. Zniknęła ul. Marcelego, Nowotki i Hanki Sawickiej, Rosenbergów i Marchlewskiego. Przeoczono jednak Rolę-Żymierskiego. Ul. Buczka i Stefana Okrzei także się ostały.
– Jestem wiekową kobietą – nie ukrywa Wiesława Biłda, której adresowi krwawy Stefan patronuje. – Dla mnie wymiana dokumentów to kłopot. Trzeba chodzić po urzędach, załatwiać. Niechby już zostało, jak jest.

Właściciele sklepów z ul. Buczka w Żarach też niechętnie patrzą na to zamieszanie. Dla nich zmiany to konkretny wydatek. Nowe szyldy, reklamy, pieczątki, czasem papier firmowy. Kto miałby za to płacić?

Marek Przedwojski od kilkudziesięciu lat prowadzi zakład fotograficzny w Żarach. Siedziba firmy od początku mieści się przy ul. Buczka 25. – Wszyscy wiemy, kim był Buczek, ale przez lata do tego miasta przylgnęła nazwa ulicy. Jej zmiana nie jest trafionym pomysłem – uważa. – Każdy z nas współpracuje z różnymi firmami, które też trzeba byłoby powiadomić o zmianie adresu.

Indeks? A tego nie będzie!
Dekomunizowane mają być nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, czyli także dróg, ulic, placów, mostów. Ich nazwy nie mogą upamiętniać ani sławić osób, wydarzeń, organizacji lub dat powiązanych z komunizmem lub innym ustrojem totalitarnym. Ale w ustawie nie ma listy „zakazanych” nazwisk i dat. Takiego indeksu chcieli posłowie Nowoczesnej.

– Zmiany powinny nastąpić – stwierdza dla odmiany Barbara Klimczewska z Gozdnicy, która do niedawna mieszkała przy ul. Armii Czerwonej. – Relikty przeszłości powinny odejść do lamusa. Jest tylu innych bohaterów, których można uhonorować. Dlaczego obstawać przy tych, którzy źle się koja-rzą?

Jedna: Jedności

W Słubicach została jedna teoretycznie nieprawomyślna ulica: Jedności Robotniczej. Władze nie zamierzają tej nazwy zmieniać. – Nie kojarzy się ona źle naszym mieszkańcom, a jest to ulica, która zapełniona jest podmiotami i taki proces przyniósłby dla właścicieli duże uciążliwości – tłumaczy Beata Bielecka, rzeczniczka magistratu.

Ul. Jedności Robotniczej to deptak. Są tu sklepy, kantory, restauracje... Jej mieszkańcy również uważają, że taka zmiana jest niepotrzebna. – Teraz jest gorszy komunizm jak był! Nie mają co robić, tylko wydawać nasze pieniądze na zmiany ulic. Może i sami mieszkańcy takich kosztów nie poniosą, ale ludzie, którzy mają działalność gospodarczą, to na pewno. A komu te nazwy przeszkadzają? Dajcie ludzie spokój, co za głupota! – mówi Kazimierz Czarnuszkiewicz, mieszkaniec ul. Jedności Robotniczej właśnie.

– Ta cała dekomunizacja jest niepotrzebna. Co to zmieni? Przecież wszystko zostanie jak jest, a tylko zrobi zamieszanie. Ludzie będą musieli swoje dokumenty zmieniać – dodaje pan Ariel.

Słubice jedną dekomunizację przeszły w 1996 roku, kiedy zmieniono nazwy 11 ulic.
W Kostrzynie „czerwonych” ulic nie ma. Jest za to obelisk, do którego przykręcona była tablica ku czci generała Świerczewskiego. Tablicy nie ma od lat, obelisk stoi. – Mamy dokumenty uprawniające do wyburzenia. Chcemy to zrobić jesienią – informuje Anna Suska, sekretarz miasta.

Urodziny PRL-u

W Nowej Soli kiedyś była ul. Armii Czerwonej czy Dzierżyńskiego. Ale już nie ma. Część nazw nawiązujących do minionego ustroju jednak pozostała. To co? Zmieniać je? – Poroniony pomysł! – oburza się pan Roman z os. XXX-lecia PRL. To siedem bloków, każdy ma osiem klatek schodowych. Mieszkańców można liczyć w setkach, jeśli nie tysiącach. – Już widzę, jak te wszystkie bloki zmieniają dokumenty. To w urzędach by się nie wykopali z tych wniosków! Polska Ludowa, jaka była, taka była, ale wykształcenie i pracę mi dała. Gdybyśmy tu mieszkali na osiedlu Stalina, to rozumiem. A tak? Szkoda gadać... – macha ręką pan Roman. – Mam wrażenie, że im więcej czasu mija, tym większy sentyment ludzie mają do PRL-u – wtrąca pani Halina.

Pani Marianna: – Wiem, że Cichoński był milicjantem, a milicja równa się komuna. Ale nie chcę zmiany nazwy!
Tomasz Rusek Pani Marianna: – Wiem, że Cichoński był milicjantem, a milicja równa się komuna. Ale nie chcę zmiany nazwy!

W przypadku osiedla wiadomo, że sławi PRL

A co sądzić o ul. Zjednoczenia? Bo zjednoczenia czego? – Wszystkiego! – wypala pani zagadnięta przed sklepem. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że chodziło o upamiętnienie zjazdu łączącego PPS i PPR w PZPR. Ale nazwa brzmi dość neutralnie i raczej nie kojarzy się z czasami komuny. – Co do ulicy Zjednoczenia nie mam obiektywnego zdania, bo mieszkam przy niej i nie chce mi się wymieniać dokumentów. Ja tak to sobie tłumaczę, że chodzi o zjednoczenie ulicy Targowej z Dworcową, bo to kiedyś były dwie odrębne ulice – uśmiecha się Tomasz Andrzejewski, dyrektor muzeum w Nowej Soli. I dodaje, że są nazwy, które wielu nie będą kojarzyć się jednoznacznie. Ot, choćby ul. Jedności Robotniczej. – Kto zabroni robotnikom czuć jedność? Albo Waryńskiego. Jedni zobaczą w nim pierwszego komunistę, inni przedstawiciela ruchu robotniczego – wylicza.

Ciekawy sposób na obejście problemu znaleźli w Nowym Miasteczku, gdzie jest ul. 22 Lipca. Okazało się, że data ta zbiega się z dniem św. Marii Magdaleny, patronki tamtejszej parafii. Czyli może zostać.

Niechęci do kolejnej dekomunizacji nie kryje Jacek Sauter, burmistrz Bytomia Odrzańskiego: – PRL był elementem naszej historii, nasi dziadkowie musieli tam ostro zapierniczać, byśmy dziś mogli żyć tak, jak żyjemy. I dlatego uważam, że takie nazwy, jak XXV-lecie PRL, powinny zostać. Ktoś kiedyś będzie szedł tamtędy z dzieckiem i gdy ono zapyta, co to jest PRL, będzie można mu opowiedzieć. Takiej nazwy bym bronił.

Ul. 22 Lipca jest też w Przylepie. To najdłuższa droga w byłej wsi, która od dawna przypomina jedną z dzielnic Zielonej Góry. Wiedzie przez całą miejscowość. – W przeszłości nie zastanawialiśmy się nad zmianą nazwy ulicy. Po co to robić? – pyta sołtys Mieczysław Momot. Mieszkańcy, zamiast nowej nazwy, chętniej zobaczyliby na ul. 22 Lipca ograniczenia prędkości.

Tędy maszerowali

W Trzcielu ostała się ul. Armii Czerwonej. – To słuszna nazwa. Przecież tędy maszerowali ci chłopcy, którzy wyzwalali miasto – pani Irena pokazuje brukowaną drogę. Tę nazwę – podobnie jak tabliczki na ul. Świerczewskiego w Trzcielu i pobliskich Brójcach – władze gminy próbowały zmienić już lata temu. – Podjęliśmy taką próbę w 1999 roku, ale wycofaliśmy się, bo mieszkańcy ostro protestowali. Z różnych względów. Starsi bronili dobrego imienia bohaterskiej armii, inni bali się kosztów wymiany dokumentów. Teraz ustawa rządu rozwiązuje nam ręce i z chęcią zmienimy nazwy, choć jeszcze nie zastanawialiśmy się na jakie – mówi burmistrz Jarosław Kaczmarek i zaznacza, że w tej sprawie zasięgnie opinii mieszkańców.

– Kwiatowa! – odpowiada Zofia Semkło, zapytana o propozycję nowej nazwy. Spotykamy ją przed jej domem przy ul. Armii Czerwonej właśnie. – Tak tu u nas w Trzcielu szaro, ponuro, smutno, że przydałoby się trochę wesołości i beztroski, choćby w nazwach ulic. Bo tych patetycznych i podniosłych wielkich słów mamy już dosyć.

Nie trzeba nic wymieniać
Zmiana nazwy ulicy – jeśli samorząd ostatecznie zmiany wprowadzi – nie będzie unieważniała obecnych dokumentów. Czyli nawet te z nieaktualną nazwą będą cały czas w użyciu – dopóki nie upłynie ich termin. Wszelkie pisma i postępowania, które będą dotyczyły zmiany nazwy (np. w księgach wieczystych, rejestrach, ewidencjach i dokumentach urzędowych) będą wolne od opłat. Ale za wymianę ulotek, folderów czy za zmiany na stronie internetowej zapłacimy już z własnej kieszeni.

W Świebodzinie ustawa dekomunizacyjna ma zmieść ul. Żymierskiego, Świerczewskiego i być może Walki Młodych.

Tymczasem mieszkańcy są przeciwni zmianom. – To zupełnie niepotrzebne – nie mają wątpliwości Anna Mileszko i Justyna Marciniak. Bo ludzie przyzwyczaili się do tych nazw. – To pewnie prowadzi do tego, by powstała ulica, której patronem będzie ktoś z PiS-u – podejrzewają. – Jeśli zmiana będzie konieczna, to może patronem ulicy Żymierskiego mógłby być Czesław Niemen? Mamy ławeczkę Niemena, ulica też może być.

Alicji Sajdyk sprawa ta jest obojętna

– Nie zaprzątam sobie głowy tym tematem. Jeśli mają zmienić, to i tak zmienią – stwierdza. Z kolei dla Małgorzaty Kowalczyk to zbyteczne działanie, generujące tylko niepotrzebne koszty. A pani Anna jest nawet trochę oburzona. – Żymierskiego do zmiany? Znowu? To już drugi raz! Lata temu zmienili z Dzierżyńskiego na Żymierskiego – przypomina. Zmiana patrona ul. Świerczewskiego też jest według niej bez sensu, bo to najdłuższa ulica, przy której jest pełno firm. – Może nazwać ulicę „Bezsensowna”, tak jak i całą tę ustawę? – zastanawia się pan Krzysztof.
Jest co zmieniać

– W Szprotawie jest jeszcze sporo ulic z komunistyczną konotacją – zauważa regionalista Maciej Siwicki. Kilka zmieniono już wcześniej. Na przykład ul. Róży Luksemburg teraz nazywa się Luksemburg. Ale nadal są ul. Hanki Sawickiej, Jedności Klasy Robotniczej czy pl. Walki Młodych. – Myślę, że nie powinno się likwidować nazw wszystkich ulic, ponieważ to są ślady naszej historii – argumentuje regionalista.

Podobnie widzi to pan Marian, który całe życie mieszka przy ul. Hanki Sawickiej: – Nazwa mnie nie przeszkadza. Jak zmienią, to trzeba będzie się od nowa przyzwyczajać.

– To jakieś polowanie na czarownice. Są ważniejsze sprawy, którymi powinno zająć się państwo – dodaje Halina Kozłowska.
A pan Piotr snuje taki scenariusz: – Nadadzą teraz imiona prawicowych działaczy, a potem przyjdzie lewica i znowu będzie zmieniać. Dlatego najbezpieczniejsze są nazwy kwiatowe. Albo jak w Nowym Jorku. Ponumerować ulice i nie będzie żadnych kontrowersji.

Tomasz Rusek

Najwięcej moich tekstów znajdziecie obecnie na stronie międzyrzecz.naszemiasto.pl. Żyję newsami, ciekawostkami, inwestycjami, problemami i dobrymi wieściami z Międzyrzecza, Skwierzyny, Trzciela, Przytocznej, Pszczewa i Bledzewa.
To niezywkły powiat, moim zdaniem jeden z najpiękniejszych (i najciekawszych!) w Lubuskiem. Są tam też wspaniali ludzie, z którymi mam szansę porozmawiać na facebookowym profilu Głos Międzyrzecza i Skwierzyny. Wpadnijcie tam koniecznie. Udało się nam stworzyć wraz z ponad 15 tysiącami ludzi fajne, przyjazne miejsce, gdzie znajdziecie newsy, piękne zdjęcia, relacje z ważnych wydarzeń i - codziennie! - najnowszą prognozę pogody. Bo od pogody zaczynamy dzień.


Staram się pilnować najważniejszych spraw i tematów. Sporo piszę o:


jeziorze Głębokim, o inwestycjach, czy atrakcjach turystycznych, ale poruszamy (MY - bo wiele tematów do załatwienia i opisania podpowiadacie Wy, Czytelnicy) dziesiątki innych spraw. 
Dlatego przy okazji wielkie dzięki za Wasze komentarze, opinie, zaangażowanie i wsparcie.



Zdarza się też, że piszę o Gorzowie. To moje rodzinne miasto, które - tak lubię myśleć - znam jak własną kieszeń. Cały czas się zmienia, rozbudowuje, wiecznie są tu jakieś remonty i inwestycje, więc pewnie jeszcze przez lata nie zabraknie mi tematów!



 


Do Gazety Lubuskiej (portal międzyrzecz.naszemiasto.pl jest jej częścią) trafiłem niemal 20 lat temu. Akurat zakończyłem swoją kilkuletnią przygodę z Radiem Gorzów i Radiem Plus, więc postanowiłem się sprawdzić w słowie pisanym (choć mówione było świetną przygodą). I tak się sprawdzam, i sprawdzam, i sprawdzam. Musicie bowiem wiedzieć, że Lubuska sprzed nastu lat i obecna to zupełnie inne gazety. Dziś, poza pisaniem, robimy zdjęcia, nagrywamy filmy, przygotowujemy relację. Żaden dzień nie jest takim sam. I chyba dlatego tak lubię tę pracę.

Lubię też:



  • jazdę na rowerze

  • pływanie

  • urlopy

  • gołąbki

  • seriale

  • lenistwo



nie przepadam za:



  • winem

  • górami

  • ogórkową

  • tłumem

  • hałasami

  • wczesnym wstawaniem (aczkolwiek nieźle mi wychodzi!)



OK, w ostateczności mogę zjeść ogórkową.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.