Czasem kromka chleba może odmienić życie. W Poznaniu powstanie okno życia i centrum pomocy osobom ubogim

Czytaj dalej
Fot. Robert Woźniak
Alicja Durka

Czasem kromka chleba może odmienić życie. W Poznaniu powstanie okno życia i centrum pomocy osobom ubogim

Alicja Durka

Siostra Józefa Krupa ze zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety poinformowała w poniedziałek, że w budynku przy ul. Łąkowej w Poznaniu powstanie centrum pomocy dla osób ubogich, w którym znajdzie się także okno życia. Budynek od początku służył osobom w potrzebie. Najpierw jako lecznica, później szpital. Teraz siostry wykorzystają tę przestrzeń do niesienia pomocy najsłabszym - bezdomnym, samotnym, porzuconym i schorowanym.

Pomysł na przekształcenie starego szpitala na centrum pomocy dla potrzebujących powstał w wyniku wielu rozmów sióstr z przychodzącymi do prowadzonej przez nie jadłodajni. Osoby korzystające ze wsparcia jadłodajni Caritas mówiły o swoich trudnościach i potrzebach. Żeby je usystematyzować i policzyć, aktualnie powstaje oprogramowanie. Każda osoba przychodząca do jadłodajni otrzyma kartę, która będzie skanowana przed wejściem . To pozwoli na policzenie, ilu jest potrzebujących i ile dokładnie porcji jest wydawanych. Zakonnice wstępnie szacują, że to około 600 osób i 1000 porcji dziennie.

Każda z kart będzie uzupełniona o podstawowe dane, takie jak: imię, nazwisko, dochód na osobę, czy ktoś jest samotny, chory, a także o informację, czego mu brakuje.

- To jest aż niemożliwe, żeby ludzie tak żyli. Niektórzy mają na chleb 30 zł miesięcznie, znam takich ludzi. 200 zł to już jest bardzo dużo. Ta lista zobrazuje nam, kogo bieda dotyka najbardziej

- mówi siostra Józefa Krupa.

Ubóstwo dotyka wiele osób i nie zawsze jest to wynikiem błędnych czy pochopnych decyzji, a często przypadku. Do jadłodajni przyszedł ostatnio 17-letni chłopak.

- Jak przyszedł, to zrobiłam wielkie oczy. Zapytałam - ile ty masz lat? On na to, że 17. Myślałam, że jest bezdomny, że uciekł, a on mówi: my nie mamy co jeść. Ojciec zachorował i zwolnili go z pracy, brat jest w trakcie wyrabiania orzeczenia o niepełnosprawności ze względu na autyzm. Matka też schorowana. A dochód mają taki, że im zostaje 250 zł na czteroosobową rodzinę na miesiąc

- opowiada siostra, która dodaje, że podobnych historii będzie więcej, bo wzrasta liczba osób samotnych, bez dodatkowego wsparcia czy rodziny. Stąd też potrzeba większej solidarności z ubogimi.

- To nie jest tak, że ci ludzie chcą sobie polepszyć życie, oni chcą przetrwać

- podkreśla Józefa Krupa.

Kompleksowa pomoc w jednym miejscu

W planowanym centrum, na początek zostaną wyremontowane dwie kondygnacje. Na dole będzie kuchnia, jadalnia, magazyn, zaplecze, kawiarenka, salon, cały węzeł sanitarny, łaźnia osobna dla kobiet i mężczyzn, a także punkt odzieży, pralnia i suszarnia. Wiele osób ma bowiem dobre ubrania, ale nie ma gdzie ich wyprać. W czasie, gdy osoba potrzebująca będzie się myła, jej ubrania, także te, które ze sobą przyniesie, zostaną porządnie wyprane i wysuszone, więc będzie miała zapas na przebranie.

Na pierwszym piętrze zaś znajdą się gabinety: lekarski, pielęgniarski, później także odbywałyby się tam porady prawne, psychologiczne, terapeutyczne. To zresztą nawiązanie do historii budynku, bo wcześniej na pierwszym piętrze mieściły się właśnie gabinety lekarskie.

- Nie mam jeszcze pewności, jak to będzie dokładnie wyglądało, nie wybiegam tak daleko w przyszłość, bo jak patrzę na to, jak zaczynałyśmy z naszą działalnością, to zawsze znajdowały się osoby, które przychodziły i pomagały. Dlatego myślę, że to będzie stała opieka, bo jest w społeczeństwie solidarność i chęć pomocy, ale ludzie czasem nie wiedzą jak i gdzie pomóc

- mówi siostra Józefa, która dodaje, że teraz nie ma nawet miejsca na taką pomoc.

Teraz wszyscy stoją w kolejce na dworze, co jest trudne zwłaszcza zimą. Marzną i potrzebujący, i wolontariusze, i siostry zakonne, ale wszyscy działają. Gdy centrum zacznie działać, to się zmieni.

W nowym budynku znalazłaby się także sala, w której można będzie organizować spotkania i warsztaty, m.in. dla uzależnionych, zajęcia z fizjoterapeutami dla osób starszych, które otrzymałyby konkretne wskazówki i ćwiczenia, jak zadbać o swoje zdrowie. Poza tym będzie to też odpowiednie miejsce na wyświetlanie filmów oraz wypicie ciepłego napoju popołudniu.

Centrum ma także być dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami w taki sposób, by mogły z niego bezpiecznie i wygodnie skorzystać także osoby na wózkach i poruszające się o kulach. Nie zabraknie więc także nowej windy, która połączy wszystkie poziomy.

Kolejne piętra to już odległa przyszłość, ale według wstępnych ustaleń byłyby przeznaczone na pokoje dla osób wychodzących z bezdomności, w kryzysowych sytuacjach. Każdy pokój ma łazienkę, miejsca jest dużo, bo cały dawny szpital ma blisko 5 tys. m kw.

Czas jednak pokaże, jakie są potrzeby i do nich będą dostosowane kolejne kroki. Na początek jednak siostry chcą się skupić na dwóch pierwszych kondygnacjach.

Żeby wesprzeć działalność centrum, siostry planują też wynajęcie jego części na biura. Cały zysk pomógłby opłacić rachunki.

Najpierw kapitalny remont

Siostry otrzymały budynek w 2012 roku. Pierwotny projekt był doskonale dopasowany do potrzeb pacjentów, ale obecnie wymaga gruntownego remontu. Już wtedy siostry stanęły przed poważnym wyzwaniem: skąd wziąć fundusze? Zaczęło się od wyprzedawania domów i innych dóbr. Cały zysk poszedł wtedy na remont dachu, bo woda dosłownie wlewała się do środka. Podobnie było z oknami i balkonami. Najważniejsze więc było zabezpieczenie budynku. Na dziś zrobione jest więc ok. 70 proc. wszystkich prac. Problem w tym, że pozostałe 30 proc. może być bardziej kosztowne.

Najpierw padł pomysł, by stary szpital przeznaczyć na rzecz osób starszych, ale rzeczywistość pokazała, że są inne, pilniejsze potrzeby i tak zdecydowano, że teren będzie przeznaczony na całościową pomoc dla ubogich.

- Chciałabym, ufam i modlę się gorąco, żeby już Boże Narodzenie było tam. To jest moje pragnienie. Trzeba widzieć tych ludzi stojących w deszczu, mrozie, zmarzniętych. To wtedy człowiek od razu się dzieli

- mówi siostra Józefa.

Termin jest krótki, ale jak pokazuje historia szpitala - realny. Jedno ze skrzydeł zostało wybudowane w na początku XX w. zaledwie w rok, więc siostry mają nadzieję, że w dobie dzisiejszej technologii zdążą.

Im szybciej uda się przeprowadzić remont, tym lepiej, bo osób potrzebujących stale przybywa. Ta sytuacja utrzymuje się mniej więcej od początku pandemii i cały czas nie widać poprawy. Ludzie stracili pracę, wiele firm upadło i to się nie zmienia. Niektórzy nie radzą sobie ze spłatami kolejnych rat kredytu, a każdy musi się przecież utrzymać, zapłacić rachunki i zjeść.

Sytuacja gospodarcza wciąż się pogarsza, co jest doskonale widoczne w jadłodajni Caritas, do której systematycznie po pomoc przychodzą setki osób.

Na przeszkodzie stoją jednak pieniądze. Całkowity koszt remontu szacowany jest na blisko 30 mln zł. Ostateczna suma będzia znana po konsultacjach z fachowcami. Oni określą, co i za ile można zrobić.

Potrzeby są jednak ogromne, więc potrzebne będzie wsparcie osób prywatnych i firm. Siostry zakonne zachęcają więc do kontaktu wszystkich, którzy mogą wesprzeć remont czy pomóc w wyposażeniu. Można też wpłacić dowolną kwotę na konto Caritas Poznań z dopiskiem na cel: remont centrum pomocy osobom ubogich. Wtedy możemy mieć pewność, że każda złotówka będzie przeznaczona na rzecz potrzebujących z Poznania.

Okno życia w centrum Poznania

W placówce przy ul. Łąkowej 2 ma powstać także okno życia, czyli bezpieczne miejsce, w którym biologiczna matka może anonimowo i bez konsekwencji prawnych zostawić niemowlę. Okno powinno znajdować się w łatwo dostępnym miejscu i otwierać się od zewnątrz. Na przygotowanym łóżeczku zamontowane jest ogrzewanie, odpowiednia wentylacja oraz system alarmowy, który włącza się, gdy w środku pojawi się dziecko. Ma to na celu przywołanie personelu, który z kolei uruchamia procedury medyczno-administracyjne - powiadomione zostaje pogotowie ratunkowe i sąd rodzinny.

Należy jednak podkreślić, że to niejedyny sposób na rezygnację z rodzicielstwa. Matka ma także prawo zostawić noworodka w szpitalu, zrzekając się przy tym praw rodzicielskich. Do tej pory, w oknach życia prowadzonych przez Caritas w Polsce znaleziono ponad 110 dzieci.

Na ul. Łąkowej miałoby powstać kolejne tego typu miejsce. Konstrukcja budynku pozwala na zorganizowanie takiej przestrzeni na poziomie 0, czyli bezpośrednio przy ulicy. Jeszcze nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu miałoby się znaleźć , ale są już wstępne pomysły. Ostateczna decyzja zostanie podjęta po konsultacjach z fachowcami.

- Chcemy w tym budynku pokazać, że każde życie jest ważne, cenne i każde powinno być dla nas wartością. Nieważne, czy to osoba starsza, bezdomna, uboga, ale też dzieci. One są najbardziej bezbronne

- mówi siostra Józefa.

Okno życia w tym miejscu wydaje się nieoczywistym wyborem, ale siostra Józefa przekonuje, że jest ono potrzebne, a dla osób korzystających z nowego budynku będzie to też swego rodzaju punkt odniesienia. Niektórzy mieli rodziny, sami byli dziećmi, często uzyskali wykształcenie, ale po drodze coś nie wyszło, ale że jest nadzieja na odmianę swojego losu.

- Życie jest piękne i każde życie jest piękne, tylko czasami albo wpłynie jakaś historia albo osoba, albo sam człowiek z niewłaściwych wyborów czy decyzji musi ponosić konsekwencje swoich czynów. Okno życia pokaże, że każde jest godne i wartościowe - u schyłku życia, ubogie, bezdomne i właśnie to najmniejsze, najbardziej bezbronne. Może sama obecność tego okna zachęci do piękniejszego życia

- dodaje siostra.

Na Łąkowej zawsze było miejsce dla osób ubogich

Historia tego budynku niejako zobowiązuje do zagospodarowania tej przestrzeni dla osób potrzebujących. W 1909 roku została otwarta lecznica z blisko 100 łóżkami, która działała aż do 1949 roku. Przez wiele lat przyjmowała również chorych, których nie było stać na leczenie. Później została przekształcona w szpital, a w kolejnych latach budynek przechodził przez ręce różnych właścicieli. Do zakonu wrócił zaś dopiero w 2012 roku.

Anita Magowska i Halina Bogusz studiując dokumentację odkryły, że ówczesny personel, przed otwarciem kliniki odbył podróże po najlepszych szpitalach w Europie, by wprowadzić w placówce najwyższy poziom medyczny. Jednym z ciekawszych rozwiązań było np. wybrukowanie dębową kostką ulicy obok szpitala, by tętent końskich kopyt nie zakłócał spokoju pacjentom. Na miejscu znalazła się także radiofonia, centrala telefoniczna, winda do przewozu pacjentów, pralnia mechaniczna, piekarnia, wyciągi kuchenne zapewniające szybki transport posiłków na wszystkie oddziały czy sale chorych z oknami na południe, co zapewniało podopiecznym możliwie najdłuższy dostęp do światła dziennego.

- Pokoje i sale chorych posiadają obszerne balkony, z których roztacza się wspaniały widok na ogród, przeznaczony dla pacjentów. (…) Wszystkie pokoje i sale z obszernymi korytarzami są jasne, słoneczne, z elektrycznym oświetleniem i centralnym ogrzewaniem, wygodne wedle przepisów sanitarnych. Sale operacyjne wielkie, zaopatrzone we wszelkie zapotrzebowania dzisiejszej sztuki lekarskiej, również rozmaite kąpiele, a mianowicie elektryczne z galwanicznym prądem, zmiennym, faradycznym, świetlane, masaż wibracyjny, kąpiele węglikowe, natryski, jako też aparat rentgenowski najnowszego systemu

- pisały siostry zakonne w 1910 roku w prospekcie reklamowym.

Na początku XX wieku siostry z zakonu św. Elżbiety angażowały się w pomoc osobom ubogim. Choćby w 1910 roku siostry wydały 4.698 obiadów, a podczas I wojny światowej 20 tys. posiłków rocznie dla osób potrzebujących. Dzisiejsza działalność przy ul. Łąkowej jest więc przedłużeniem tej działalności. Przez cały czas, siostry prowadziły też równolegle posługę pielęgniarką u osób chorych i potrzebujących. Przekazywały też pomoc materialną, a w czasie wojny działały na rzecz rannych i poszkodowanych przez działania wojenne, choć w czasie II wojny światowej były poddane represjom ze strony hitlerowców, którzy aresztowali matkę prowincjałkę Stanisławę Dankowską i matkę przełożoną Zofię Nawrocik, a później wysłali je do obozu pracy przymusowej. W kolejnych tygodniach wywieziono kilkadziesiąt kolejnych sióstr, a te które chciały uciec - osadzono w więzieniu. Pozostałe zaś zostały zmuszone do noszenia świeckiego stroju i były wykorzystywane do ciężkich prac fizycznych.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Alicja Durka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.