Ciekawe jest życie studenta... na emeryturze. O 75-latku z Poznania, który przełamał stereotypy i poszedł na studia

Czytaj dalej
Fot. Adam Jastrzębowski
Weronika Błaszczyk

Ciekawe jest życie studenta... na emeryturze. O 75-latku z Poznania, który przełamał stereotypy i poszedł na studia

Weronika Błaszczyk

Chodzenie na wykłady, robienie notatek, zdawanie kolejnych egzaminów – tak wygląda codzienność przeciętnego studenta. A jak przedstawia się rzeczywistość studenta na emeryturze? O tym, że wiek to jedynie liczba, która nie przeszkadza w podejmowaniu wyzwań, opowiada Zenon Lenczewski.

„Człowiek uczy się całe życie” – to jedno z tych często powtarzanych przy różnych okazjach zdań. W stolicy Wielkopolski mieszka jednak człowiek, który potraktował je bardziej dosłownie. Zenon Lenczewski to najstarszy student Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ma 75 lat i studiuje kroatystykę (kierunek poświęcony literaturze, językowi i kulturze chorwackiej). Nie tylko wiek go wyróżnia, przede wszystkim odznacza się z pogodnym usposobieniem i wielkim uśmiechem na twarzy.

Wykład pierwszy: Jak myśl przerodziła się w indeks?

Zenon Lenczewski od zawsze był bardzo aktywnym człowiekiem. Jak sam opowiada, pracował ponad ustawowy wiek emerytalny, prowadził własne firmy, działał zawodowo nie tylko w Polsce, ale też w Ukrainie i Mołdawii. W pewnym momencie jednak zdecydował się odpocząć i przejść na emeryturę.

- Byłem wolnym człowiekiem i miałem dużo czasu. Dzieci już dorosłe, wnuki właściwie też. Trzeba było coś robić, a ja nieszczególnie lubię siedzieć w domu przed telewizorem

– mówi Lenczewski.

Codzienność z powodzeniem wypełniał sport. Każdego dnia wybierał i wciąż wybiera się on na wycieczki rowerowe, podczas których pokonuje codziennie około 30-40 kilometrów, a w weekendy jeszcze więcej. Ponadto, chodzi na łyżwy i biega na nartach.

- To wszystko zajmuje jednak około dwóch lub trzech godzin dziennie. Zostaje więc jeszcze mnóstwo czasu. Przeczytałem kiedyś, że na UAM istnieje Uniwersytet Otwarty. Postanowiłem się tam zapisać

– wyjaśnia.

Uniwersytet Otwarty to miejsce edukacji dostępne dla każdej osoby od 16 roku życia. W ramach niego prowadzone są odpłatne zajęcia z przeróżnych dziedzin nauki. Zenon Lenczewski wybrał dla siebie wówczas wykłady z fizyki, filozofii, psychologii. Jak wspomina, od początku poczuł się tam swobodnie, ponieważ poza młodymi ludźmi, nie brakowało też pokaźnego grona starszych.

- Chodziłem też na wykłady ze słowiańszczyzny. Zajęcia prowadziła prof. dr hab. Joanna Rękas, wielka miłośniczka Bałkanów i dydaktyki, która zorganizowała letni kurs języka chorwackiego. To ona zasugerowała mi zapisanie się na studia. W pierwszej chwili nie potraktowałem tego poważnie

– dodaje.

Po mniej więcej dwóch miesiącach propozycja podjęcia studiów padła jednak ponownie. Pan Zenon cały czas pozostawał nieprzekonany. Jak zaznacza, nie wiedział, że w tym wieku można jeszcze powrócić w mury uczelni jako student, a granica wiekowa nie istnieje.

- W sierpniu pojechałem z córką w Alpy. Jeździmy rowerami. Zjeżdżałem z jednej góry sam i przyszedł mi, nie wiadomo skąd, do głowy uniwersytet. Opowiedziałem jej później, że padła taka propozycja. Zachęciła mnie do spróbowania. Złożyłem dokumenty na studia magisterskie i się dostałem

– mówi z uśmiechem Lenczewski.

Wykład drugi: Droga od sali wykładowej do wyjazdu na Bałkany

Pomimo podjęcia decyzji o rozpoczęciu studiów nie brakowało też pewnych wątpliwości.

- Obawiałem się, co to będzie, jak przyjdę do sali, a tam będą sami młodzi ludzie. Mam za sobą długie zawodowe życie, nie chciałem się jakoś wygłupić. Poza tym, przez 40 lat miewałem koszmary, że stoję pod tablicą i nauczycielka krzyczy, że znów się nie nauczyłem i dostaję dwóję!

– podkreśla pan Zenon.

Ostatecznie rozpoczął swoją przygodę ze studiami wraz z koleżanką, która chodziła na ten sam kurs językowy.

- Jak jeszcze obowiązkowe były maseczki i wchodziłem w niej do budynku, to zdarzało się, że studenci stawali na baczność i mówili „dzień dobry panie profesorze”, pani szatniarka z kolei w ogóle nie chciała przyjąć do wiadomości, że jestem studentem

– śmieje się.

Grupy na zajęciach okazały się niewielkie. Młodzież przyjęła starszych od siebie kolegę i koleżankę bardzo życzliwie. Szybko zaczęli się do nich zwracać na „ty”. Nie zabrakło też wspólnych wyjść na piwo.

- Gorzej było z wykładowcami. Jak wchodzili do sali i widzieli najpierw młodych, potem nas, to nie wiedzieli, kim my właściwie jesteśmy – czy to ktoś z ministerstwa przyjechał, czy to z jakieś rady…

– opowiada Lenczewski.

Ostatecznie wszystko dobrze się ułożyło. Jak zaznacza, profesorowie traktują go tak samo jak każdego innego studenta zarówno podczas zajęć, jak i egzaminów. Same dyskusje podczas realizowanych tematów wypadają też ciekawiej, ze względu na swego rodzaju międzypokoleniową wymianę doświadczeń. Młode osoby, jego zdaniem, czują też większą motywację do nauki.

To jednak nie pierwsze jego studia. Ukończył on technikum chemiczne, po którym rozpoczął studia na uniwersytecie.

- Zacząłem na mat-fiz-chemie, ale w roku 1968 ze względów politycznych musiałem pójść na urlop dziekański. Byłem w domu najstarszy, miałem młodszych braci. Nikomu się wtedy nie przelewało, więc trzeba było pomyśleć o pracy

– wspomina.

Wybrał dla siebie kombinat budowlany, który zajmował się budową osiedla Winogrady. Pracy wówczas nie brakowało. Lenczewski szybko odnalazł się w nowej roli, udało mu się też awansować. Z tego względu rozpoczął studia na Politechnice Poznańskiej. Zajęcia odbywały się pięć razy w tygodniu i zakończyły się odebraniem przez niego dyplomu. Parał się również ekonomią i bankowością.

Gdy po wielu latach znów otrzymał studencki indeks, bliscy zareagowali pozytywnie.

- Córka wiedziała wcześniej, bo z nią rozmawiałem. W grudniu mój najmłodszy wnuk miał urodziny. Byłem u syna i starszy wnuk chciał, żebyśmy gdzieś razem pojechali. Powiedziałem, że jestem zajęty, bo mam za dwa dni kolokwium. Uwierzyli, dopiero gdy pokazałem im legitymację studencką

– mówi z uśmiechem Lenczewski.

Należy jednak wspomnieć, że w jego przypadku nauka nie ogranicza się jedynie do siedzenia w ławce. W lutym wyjechał on na trzy tygodnie do Zagrzebia dzięki grantowi finansowemu z UAM. Tegoroczne lato zaś w ramach programu wymiany studenckiej Erasmus spędził na Bałkanach. Prowadził badania w Chorwacji, Serbii oraz Bośni i Hercegowinie. Podróż pozwoliła mu na dokładne przyjrzenie się sztuce ulicznej.

- W ramach mojej magisterki będę zajmował się pamięcią zbiorową, przesłaniem w graffiti. W tamtych rejonach jest ono wszędzie: na ścianach budynków, tramwajach, schodach. Są bardzo różnorodne, dotyczą tematów związanych z klubami sportowymi, polityką, są też wyznania miłosne czy tzw. złote myśli

– zaznacza Lenczewski.

Jak wyjaśnia, pomysł na zajęcie się takim tematem pojawił się już w zeszłym roku, kiedy spędzał wakacje na Bałkanach. Już wtedy zwrócił większą uwagę na wszechobecne tam malunki uliczne. Ponadto, jak sam dodaje, nie chciał pisać o literaturze, tylko o czymś bardziej żywym.

Wykład trzeci: Wiek to tylko liczba, czyli o pokonywaniu barier

- To jest wielkie zdziwienie, że w takim wieku można robić coś więcej niż siedzieć przed telewizorem. Na Zachodzie ludzie starsi są bardziej aktywni. U nas też się to pomału zmienia i choćby podczas różnych biegów, maratonów można zobaczyć grupki starszych. Osiągają oni dobre wyniki, ale nadal traktuje się ich jako sensację. Gnicie w domu za to uważane jest za normalne

– mówi Lenczewski.

Na studiach na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu nie obowiązuje żadna górna granica wiekowa. Oznacza to, że osoby starsze bez problemu mogą zapisać się na wybrany przez siebie kierunek. Wbrew pozorom nie brakuje tych, którzy się na to decydują. Według statystyk opublikowanych w „Życiu Uniwersyteckim” na UAM studiuje 290 osób między 40 a 50 rokiem życia oraz 48 w wieku od 50 do 60 lat.

- Światem rządzą starsi, np. Joe Biden, papież Franciszek. Ktoś ich na to stanowisko wybrał, nikt nie uważa, że z powodu wieku są mniej sprawni umysłowo

– stwierdza.

Na pytanie o plany na przyszłość nie pada za to konkretna odpowiedź. W pierwszej kolejności Lenczewski chce zakończyć studia, poza tym wciąż pragnie podróżować, uprawiać sport, rozważa podjęcia się napisania pracy doktorskiej, a także napisania książki o bałkańskim graffiti.

- Ktoś zapyta, na co mu ten język chorwacki, na co mu te studia. No właśnie po nic. Z tego też powodu mam do tego luz. Nie robię tego, bo muszę, bo ktoś mi każe, ale dlatego, że chcę

– podkreśla.

Dodaje:

- Każdy stawia sobie pytanie dlaczego? A ja pytam, dlaczego nie? Mamy się martwić tym, co ludzie powiedzą? Czego tylko nie zrobi człowiek, inni i tak będą o tym mówić. Nie ma sensu zwracać na to uwagi. Robię swoje, to moje życie i mam je tylko jedno, dlatego wykorzystam je tak, jak ja uznam za stosowne. Nawet jak się wydaje, że jest już za późno, to trzeba spróbować. Nigdy tak naprawdę nie jest za późno. Proszę się o tym przekonać, zaczynając studia w Instytucie Filologii Słowiańskiej UAM. Naprawdę warto!

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Weronika Błaszczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.