"Ciasta to moja terapia". Łukasz z Poznania znany jako Pan Drożdżowy piecze ciasta, by spłacić długi

Czytaj dalej
Fot. Adam Jastrzębowski
Justyna Piasecka

"Ciasta to moja terapia". Łukasz z Poznania znany jako Pan Drożdżowy piecze ciasta, by spłacić długi

Justyna Piasecka

Łukasz Piotrowski z Poznania przez 15 lat był uzależniony od alkoholu. Dziś znany jako Pan Drożdżowy staje na nogi i sprzedaje ciasta przez internet, by uratować swoją rodzinę. Ma jeden cel: spłacić 2,5 mln zł długu. - Wystarczy sprzedać 30 tys. ciast. To możliwe - mówi.

Wchodzimy do jednego z bloków na poznańskich Naramowicach. Już na korytarzu czuć zapach domowego ciasta. Podążając nim, trafiamy pod właściwy adres. To tu, w mieszkaniu, odbywa się produkcja wypieków. Drzwi otwiera nam Łukasz, czyli Pan Drożdżowy. Zaprasza nas do środka, częstuje kawą i ciastami. Jest sernik, zebra, babka i Hejter. Naszą uwagę zwracają wiszące na ścianie ręcznie malowane obrazy. Jak się później okaże, to prace terapeutyczne Łukasza. Karolina, czyli Pani Drożdżowa, a prywatnie żona Łukasza, sprawdza zamówienia i przygotowuje wypieki do wysyłki. Do klientów trafią w ciągu 24 godzin. W piekarniku pieką się szarlotki, robot wyrabia ciasto na drożdżowce, a na stole stygną wyłożone serniki. Jednak historia tego miejsca nie jest tak słodka jak ciasta, których próbujemy. Są w niej uzależnienie, cierpienie i długi…

"Ciasta to moja terapia". Łukasz z Poznania znany jako Pan Drożdżowy piecze ciasta, by spłacić długi
Adam Jastrzębowski

Uzależnienie

Łukasz i Karolina są razem od 20 lat. Mają trzy wspaniałe córki. Ale przez 15 lat ich rodzinie towarzyszyło coś jeszcze - nałóg Łukasza.

- Od wczesnych lat dzieciństwa miałem problem z samooceną. Mając 20 lat zacząłem pić alkohol, imprezować. Ten stan upojenia zaczął mi się podobać, czułem, że moja samoocena rośnie. Po alkoholu i kokainie człowiek staje się fajniejszy, odważniejszy, zabawniejszy. I kiedy człowiek tak ostro „trenuje” ich zażywanie, to następuje w nim przemiana i zaczyna być od nich uzależniony. Tak było ze mną

- wspomina Łukasz, przyznając, że tak naprawdę żył nie ze swoją rodziną, lecz obok niej.

- Upijałem się co wieczór, kładłem się spać na rauszu. Wstawałem rano, jechałem na siłownię. Miałem tak ustawiony dzień, że o godzinie 16 wracałem do domu i przed wejściem wypijałem małpkę. Wchodziłem do domu i brałem łyk piwa, by żona nie poczuła, że wcześniej piłem - opowiada.

Uzależnienie Łukasz doprowadziło go do depresji.

- To są trudne wspomnienia… Żona i trójka wspaniałych dzieci w domu, a ty leżysz i zastanawiasz się, po co masz wstawać. Nic cię nie interesuje, nic się dla ciebie nie liczy oprócz świętego spokoju. A ten święty spokój to najczęściej myśl, że chcesz ze sobą skończyć. To jest coś strasznego

- mówi Łukasz.

I dodaje: - Ziarnica złośliwa, rak płuca, rak tarczycy, zawał, 160 kg otyłości... Ja mnóstwo razy wywinąłem się śmierci. Kilkanaście narkoz, wiele razy byłem w szpitalu i w dalszym ciągu wolałem wypić małpkę przed wejściem do domu… Tak silne jest uzależnienie. Niektórzy raz wygrają z rakiem i są szczęśliwi, a ja tracę płuco, tarczycę… Dopiero ostatnia szansa od żony mnie otrzeźwiła.

Ten przełomowy moment w życiu Łukasza nastąpił w lipcu 2021 roku, po śmierci jego teścia. Wtedy wraz z żoną i dziećmi wrócił do Polski z Chorwacji. We wrześniu świętował swoje 40. urodziny i to był ostatni dzień, kiedy pił alkohol. Żona postawiła mu ultimatum: „albo ona i dzieci, albo alkohol”.

"Ciasta to moja terapia". Łukasz z Poznania znany jako Pan Drożdżowy piecze ciasta, by spłacić długi
Adam Jastrzębowski

- Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak puste byłoby bez nich moje życie. Poczułem strach, że będę sam, a potem ulgę i szczęście, że otrzymałem pomoc od Karoliny i szansę, by się zmienić

- tłumaczy.

Łukasz zapisał się do grupy wsparcia i już tam został. Korzysta też z pomocy psychoterapeuty, pod opieką, którego jest do dziś. Na terapii uzależnień pracował ze swoimi emocjami, głównie gniewem, który wywoływał u niego agresję. Jak podkreśla Łukasz to była agresja słowna, nie fizyczna. Szybko wpadał w szał, był choleryczny.

- Kiedy w abstynencji zaczęły pojawiać się stany gniewu i złości, za nimi szły nawyki, które mogły spowodować nawrót i zapicie. Dla mnie priorytetem było to, by stać się osobą spokojną, cierpliwą, zrównoważoną. Taką, jaką człowiek powinien po prostu być. Szukałem sposobu na to, by okiełznać tę moją agresję i złość

- mówi.

I dodaje: - Pewnego dnia miałem ochotę zjeść ciasto, a że dobrze gotuję, to wstałem z kanapy i poszedłem je zrobić. Ale zrobiłem je jak alkoholik, czyli bardzo szybko, bo alkoholicy to ludzie niecierpliwi. Wyszedł zakalec, pomyślałem: „Co jest grane? Przecież wszystko zrobiłem zgodnie z przepisem”. Zacząłem więc studiować te przepisy. Za drugim razem wyszło, potem znów nie. I pewnego dnia podczas wizyty u psychoterapeuty, powiedziałem, że te ciasta uczą mnie pokory i cierpliwości. I wtedy pomyślałem, że to może być droga, którą powinienem iść.

Długi

Alkoholizm Łukasza doprowadził jego rodzinę do kłopotów finansowych. Jednak, jak mówi, nie przepijał pieniędzy.

- Długi pojawiły się dlatego, że dobrze nam się żyło. Mieliśmy dobrze działającą firmę, było nas stać, by odłożyć pieniądze i wybudować dom za gotówkę. Nigdy nie zrealizowałem tego planu, nigdy nie wybudowaliśmy domu, bo… zawsze chciałem być lepszy. Jak już było nas stać na dom, to dlaczego w Suchym Lesie, a nie np. w Chorwacji. A jak już kupiliśmy nowy samochód, to dlaczego tylko taki za 200 tys. zł, a nie ferrari za milion. Ciągle było mało, ciągle porównywałem się do większych. Jeden start-up, drugi, trzeci…

- wylicza.

I dodaje: - Wtedy zażywałem substancje i moje postrzeganie rzeczywistości było inne. To była krótka piłka: „Ten pomysł jest genialny, jak włożę w niego milion, to wyciągnę 30 milionów złotych”. A jak nie wyszło? „No przecież nie od razu Rzym zbudowano. Lecimy dalej, bo trzeba zrobić 20 start-upów, by ten 21 wyszedł”.

Na Łukasza wylał się kubeł zimnej wody, kiedy wytrzeźwiał i poszedł na terapię. Wtedy zajrzał na konto w banku i okazało się, że ma do spłaty 2,5 mln złotych długu.

- Dopiero wtedy dostrzegłem rzeczywistość. Mieliśmy z żoną dylemat, co robić. Bo albo zostajemy i walczymy, albo wyjeżdżamy za granicę i zaczynamy od nowa, skąd będziemy spłacać te zobowiązania

- wspomina.

Ciasta

Od czerwca ubiegłego roku, kiedy Łukasz zaczął piec ciasta, dostrzega jak wiele korzyści mu to przynosi. Przyznaje, że pieczenie go wyciszyło, nauczyło pokory i cierpliwości.

- Spokój sprawia, że nie ma nawrotów, zmienia się życie, poprawia się jego komfort. Kiedy stałem się cierpliwy, moja osobowość zaczęła się zmieniać. Zacząłem wolniej mówić, ludzie zaczęli ze mną rozmawiać i co najpiękniejsze, dzieci zaczęły do mnie przychodzić. Chcą się przytulać, chcą spędzać ze mną czas

- wskazuje.

I dodaje: - Jak człowiek jest trzeźwy, to odkrywa rzeczy, o których nie miał pojęcia, np. to, że można czerpać przyjemność z tego, że komuś się ją sprawia. To może jest banał dla osób, które nie są uzależnione. Uważam, że alkoholicy mają to szczęście, że kiedy przestają pić, zaczynają odkrywać nowe uczucia i czerpią z życia na nowo. Życie w trzeźwości jest przyjemne, a do tego jest komfort i ulga, bo od 1,5 roku nie skłamałem, a kłamstwo dla alkoholika jest codziennością.

Terapeutyczne, weekendowe pieczenie ciast zaprowadziło Łukasza dalej.

- Szukałem w głowie sposobów, co mogę zrobić, by uratować swoją rodzinę i wpadłem na pomysł, że może zacznę piec ciasta

- mówi.

"Ciasta to moja terapia". Łukasz z Poznania znany jako Pan Drożdżowy piecze ciasta, by spłacić długi
Adam Jastrzębowski

Łukasz zrobił wydarzenie na Facebooku, zaprosił sąsiadów, by ocenili, czy te ciasta im smakują, czy chcieliby je kupić, a jeśli tak, to za ile. Na wydarzenie przyszło 70 osób. Wypieki Łukasza smakowały wszystkim.

Pozytywny odbiór sprawił, że zaczął zagłębiać się w temat i wpadł na pomysł, by sprzedawać ciasta, prowadząc działalność niezarejestrowaną.

- To mieszkanie, w którym jesteśmy, było wcześniej przerobione na lokal usługowy, tu było biuro. Pomyślałem, że spróbuję zrobić tu pracownię i będziemy sprzedawać ciasta przez internet. Jeśli nie wyjdzie, wyjedziemy za granicę

- mówi.

Pełen nadziei, udał się do sanepidu. Tam napotkał pierwszy problem.

- Powiedziano mi, że mogę prowadzić działalność niezarejestrowaną tylko wtedy, kiedy moi klienci będą mi przynosili do domu składniki na wypieki, a potem sami będą odbierać ode mnie gotowe ciasta. To mijało się z celem

- dodaje.

Jedyną opcją było więc założenie działalności zarejestrowanej, jednak to wymagało dopełnienia wielu formalności.

- Dowiedziałem się, że w takim przypadku muszę mieć pełen HACCP, i żebym mógł zacząć działać, sanepid musi odebrać zakład produkcji żywności. Kiedy powiedziałem paniom z sanepidu, że mam mieszkanie w bloku, to zaczęły się śmiać. Jednak w ciągu dwóch miesięcy załatwiłem, co trzeba, dostałem pozwolenie i w połowie listopada uruchomiłem sklep drozdzowe.com. Mamy spełnione wszystkie normy. Działamy na takich samych zasadach, jak duże fabryki jedzenia

- śmieje się.

Łukasz podkreśla, że na założenie działalności przeznaczył ostatnie pieniądze.

- W listopadzie, w tym samym dniu, kiedy uruchomiliśmy sklep internetowy, pierwszy raz w życiu mieliśmy 0 zł na koncie, pomijając dług. Baliśmy się, że jeśli nam nie wyjdzie, to w grudniu będziemy musieli wynieść się z mieszkania, które wynajmujemy

- mówi.

Kiedy sklep internetowy z domowymi ciastami zaczął działać, pojawiło się pytanie, co zrobić, by ludzie się o nim dowiedzieli? Łukasz założył konto na TikToku „Pan Drożdżowy”.

- Kiedy mieliśmy 300 obserwujących, zrobiłem pierwszego live’a. Wpadło jedno zamówienie, drugie, dziesiąte… Wyliczyłem, że aby spłacić 2,5 mln zł długu, muszę sprzedać 30 tys. ciast. Nie jest to niemożliwe

- uważa.

Obecnie na TikToku Pana Drożdżowego obserwuje ponad 70 tysięcy osób. Ciasta dostarczane są do klientów w całej Polsce w ciągu 24 godzin od wpłynięcia zamówienia.

"Ciasta to moja terapia". Łukasz z Poznania znany jako Pan Drożdżowy piecze ciasta, by spłacić długi
Adam Jastrzębowski

- Po trzech tygodniach działania zostaliśmy dopisani do aplikacji InPost Fresh, część zamówień wysyłamy też FoodKurierem - mówi.

Jakie ciasta można kupić u Pana Drożdżowego? To domowe wypieki: Pan Drożdżowy z owocami i bez, Pan Murzynek, Pani Jogurtowa, Pani Zebra, Pani Leśna, Pani Szarlotka, Pan Sernik Puszysty. Jest też Baba z Sanepidu, Ciasto Skandal i Hejter. Skąd takie nazwy?

- Ludzie często pytali nas o ciasta dla diabetyków. Kiedy postanowiliśmy takie wypiekać, do ceny podstawowej trzeba było doliczyć dodatkowo 20 zł, ponieważ koszt produkcji takiego ciasta jest wyższy. Ludzie się tym oburzyli, pisali, że to jest skandal, co podchwyciło więcej osób. I tak powstało Ciasto Skandal

- mówi.

Z kolei Hejter - wielobarwne ciasto z brzoskwiniami i lukrem - powstało dlatego, że Łukasz zmaga się z nieprzychylnymi komentarzami ze strony osób, które go hejtują.

Baba z Sanepidu to z kolei pokłosie wizyty pań z sanepidu, które zawiadomione przez „anonimową” osobę, przeprowadziły kontrolę u Pana Drożdżowego. Kontrola nie wykazała nieprawidłowości, jednak kilkugodzinna wizyta inspektorek wstrzymała pracę Łukasza.
Cena ciasta zależy od jego rodzaju oraz wagi, na przykład za drożdżowca zapłacimy: 42 zł (ok. 550-680 g), 65 zł (ok. 1050-1200g) i 120 zł (ok. 2100-2400g), szarlotka kosztuje 75 zł (ok. 1300-1500g) i 139 zł (ok. 2600-3000g).

Na brak zamówień pan Łukasz nie może narzekać. Codziennie spędza kilkanaście godzin na pieczeniu ciast, a to wszystko dokumentuje prowadząc transmisje na żywo na TikToku. Opinie klientów mówią same za siebie. „Zebra, którą dostałam w zamówieniu, przeniosła mnie w odległe czasy dzieciństwa, gdzie babcia i mama wypiekały niemalże identyczną w smaku zebrę” - ocenił pan Adam, jeden z klientów.

Łukasz przywołuje przypadek jednego klienta, który zapomniał odebrać ciasto i zrobił to dopiero po pięciu dniach.

- Napisał do nas reklamację, że chciałby wymienić te ciasta. Po godzinie odpisał, że reklamacja jest już nieważna, bo on spróbował tych ciast i stwierdził, że są jeszcze dobre

- śmieje się.

Głównym celem Łukasza jest spłacenie długu. Chciałby jednocześnie rozwijać swój słodki biznes. Obecnie kupił food trucka, który po dostosowaniu ma stanąć w Swarzędzu. Będzie można kupić w nim oczywiście ciasta Pana Drożdżowego. Marzeniem Łukasza jest pieczenie ciast na większa skalę. Chciałby kupić lub wynająć halę, zatrudnić i wyszkolić pracowników i nadal piec przepyszne, domowe ciasta. A marzenia są po to, by je spełniać...

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Justyna Piasecka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.