Centrum Poznania pustoszeje. Przybywa pustych lokali. To będą depresyjne święta dla przedsiębiorców
Okres świąt Bożego Narodzenia powinien być czasem szczególnym i radosnym. Niestety dla wielu przedsiębiorców z centrum Poznania będzie okresem depresyjnym. Napis „Zamknięte” na drzwiach lokali z centrum Poznania to coraz częstszy obrazek. Mali przedsiębiorcy mają największe problemy. Miało być świątecznie, radośnie, a jest przygnębiająco, wręcz depresyjnie. Cykliczne remonty zabijają tu handel i gastronomię.
Centrum miasta pustoszeje
Centrum Poznania dawniej tętniło życiem, przynajmniej przed zaplanowanymi remontami w ramach Projektu Centrum. Obecnie stało się ogromnym placem budowy. W decydującej fazie są prace na ul. Św. Marcin i Al. Marcinkowskiego. Ostatnim etapem jest przebudowa trasy tramwajowej wzdłuż 27 Grudnia, placu Wolności, Ratajczaka, Kantaka i Gwarnej. Obecnie trwają już ostatnie prace w centrum, które mają zakończyć się w przyszłym roku. Do tego czasu mieszkańcy i odwiedzający Poznań liczą się z utrudnieniami komunikacyjnymi w dojazdach do szkół, miejsc pracy, rozrywki czy mieszkań. Remont wzbudzał wiele emocji m.in. przez utrudnienia przy przejściach dla pieszych. Przebudowie ulega także płyta Starego Rynku w Poznaniu. Rozpoczęła się pod koniec 2021 roku i potrwa do jesieni 2023 roku. Wtedy też się kończy rozliczenie dofinansowania unijnego. W tym czasie serce Poznania zamarło. Lokale zaczęły upadać, a biznesmeni szukać innych opcji ratunku.
- Powodem zamknięcia lokali w centrum miasta są remonty i związane z nimi utrudnienia komunikacyjne, jak i obecne rachunki za prąd i gaz. Ich wysokość dobija przedsiębiorców. Rozmawiałem z jednym z właścicieli, który wcześniej płacił za prąd 8 tys. zł, a teraz jego rachunek wynosi 20 tys. zł. Z tego powodu przez kilka dni wyłączają piece do pizzy, bo nie stać ich na ich utrzymanie dzień w dzień
- mówi Tomasz Dworek z Rady Osiedla Stare Miasto.
Niegdyś pytając poznaniaka o charakterystyczną wizytówkę stolicy Wielkopolski, najpewniej wskazałby Stary Rynek, plac Wolności i ulicę Święty Marcin, czyli ścisłe centrum miasta. Teraz trudno byłoby mu zaprosić, w którekolwiek z tych miejsc przybysza z innego kraju, czy nawet turystę z drugiego miasta Polski. Mieszkańcom utrudniono poruszanie się piechotą po roboczym piasku, między kratami robót drogowych, w otoczeniu jeżdżących koparek. Dojazd tramwajem również stał się sporym wyzwaniem, a dojazd samochodem wręcz niemożliwy. Prezydent Poznania zapowiada, że Tormel „ma rozmach” w pracach remontowych. Optymizmu nie podzielają te lokale, które musiały zakończyć swoje funkcjonowanie. A jest ich kilkadziesiąt.
- Te lokale, które upadają, są miejscami kultowymi i mocno osadzonymi w naszym mieście, jak choćby „Antylopa” czy „Fuzz”, który, chociaż nie działał długo, to potrafił stworzyć wokół siebie konkretną społeczność i przede wszystkim robił to w zgodzie z sąsiadami
- dodaje Tomasz Dworek.
Czytaj też: W oparach chemikaliów pracują nad dziełami wartymi miliony. Wystarczy jeden błąd...
Po dwóch latach działalności z mapy Poznania zniknęła między innymi restauracja Uapami, serwująca danie azjatyckie przy ul. Święty Marcin 76.
- Z bólem serca zamykamy na jakiś czas Uapami w Poznaniu. Wiemy, że będziecie tęsknić za naszym roślinnym fast foodem, dlatego obiecujemy walczyć o powrót. Mamy nadzieję, że nie żegnamy się na zawsze. Uściski!
- napisali na swoim profilu na Facebooku właściciele.
Z okolic Starego Rynku 6 zniknęła też znana klubokawiarnia Meskalina.
- Dziękujemy, że byliście z nami przez te wszystkie lata. Było cudnie i wspaniale. Już kończymy naszą misję. Zamknęliśmy. Można by użyć słów: postpandemia, mgła covidowa, inflacja, kredyty, remonty, onlajny, zdalne, miasto w remoncie, zmiana, soc media, rozkopane miasto, drożyzna, „brak umiejętności prowadzenia biznesu” i wiele więcej. Zachowajmy wspomnienia
- apelują właściciele.
Trudna sytuacja nie oszczędziła nawet flagowego salonu firmy W. Kruk, czyli polskiej marki biżuteryjnej. Znajdował się on przy ul. Paderewskiego 2 i zakończył swoją działalność po 32 latach funkcjonowania. Lokal powstał na 150-lecie istnienia w 1989 roku. Natomiast przy ul. Podgórnej 4 w Poznaniu od 60 lat działał sklep „Antylopa”. To właśnie tam duża część poznaniaków zaopatrywała się w czapki, rękawiczki i kapelusze na zimę. Właścicielka sklepu postanowiła jednak wraz z przejściem na emeryturę, nie kontynuować biznesu. Bistro Roti przy ul. Szkolnej również zostało zamknięte, a lokal, w którym znajdował się bar – wystawiono na sprzedaż.
- Ze smutkiem obserwuję, jak inne lokale się zamykają, ale rozumiem, z czego to wynika, ponieważ my też się zamykamy od stycznia. To jest depresyjne patrzeć, jak wszystko jest wokół zamknięte, a w siłę rosną tylko deweloperzy
– mówi Anna Sokolnicka-Elzanowska z Galerii Techne.
Nie tak dawno poinformowano też o przenosinach kultowego miejsca na mapie Poznania, czyli Barze Cartias „U Krystyna”, które sprzedawało domowe posiłki za stosunkowo niewielkie pieniądze. Dyrektor poznańskiego Caritasu, ksiądz Marcin Janecki stwierdził, że lokalizacja w centrum Poznania, nie jest teraz dogodna do prowadzenia biznesu.
- Jest szansa, że bar przetrwa w dotychczasowej formie, ale najprawdopodobniej w nowej lokalizacji, bo widzimy, że ta lokalizacja nie jest najlepsza i długo nie będzie dla naszych klientów
– mówił ks. Marcin Janecki o pl. Wolności.
Łukasz Kubiak, koordynator ds. relacji społecznych z Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalnych twierdzi, że od października spółka kilkukrotnie składała oferty Caritasowi na lokal użytkowy. Ostatnia oferta z 1 grudnia to propozycja lokalu przy ul. Wodnej, który jest dostosowany do prowadzenia działalności gastronomicznej. Dotąd Caritas nie zdecydował się jednak na nową lokalizację.
- Uwzględniając przede wszystkim cele stawiane naszemu barowi, a co za tym idzie i funkcję spełnianą w miejskiej przestrzeni, staramy się, by nowa lokalizacja zawierała się w bezpośrednich okolicach któregoś z poznańskich rynków, np.: Jeżyckiego, Łazarskiego, czy Wildeckiego. Biorąc także pod uwagę skalę przedsięwzięcia, jakim jest relokacja punktu gastronomicznego o naszej specyfice działalności, mamy świadomość, że proces ten nie zajmie tygodnia, czy miesiąca
– mówi rzecznik prasowy Caritas Poznań, Adam Hubert.
Świąteczna gorączka, ale nie w centrum
Sprzedawcy z centrum uwielbiali okres przedświąteczny z tego względu, że zwiększała się sprzedaż towarów i usług. Poznaniacy chętnie dokonywali zakupów w sercu Poznania, a po nich – zasiadali nad wspólnym posiłkiem w restauracji lub na ciastku i kawie w kawiarni. Teraz zdarza się to, co, raz rzadziej, ponieważ z rękami pełnymi zakupów trudno meandrować w skomplikowanym labiryncie rozkopanych ulic.
- Widzę, że jest duża rotacja. Nie sprzyja to temu, żeby ludzie wracali do centrum, ponieważ nie ma lokalów, które mogłyby zadziałać, jak magnes. A poza tym głównym problemem jest brak dojazdu
– mówi Mateusz Łudakowski z Zielarni przy ul. 27 Grudnia 9.
Pomaga lokalizacja Betlejem Poznańskiego, czyli popularnego jarmarku bożonarodzeniowego w Poznaniu, który przyciąga w okolice pl. Wolności tłumy poznaniaków. W tym roku miasto zorganizowało jarmarki też na Międzynarodowych Targach Poznańskich, rynku Łazarskim i pl. Kolegiackim. Zdaniem niektórych przedsiębiorców, zwiększenie lokalizacji, na której znajdują się stragany, zmniejsza zainteresowanie samym centrum.
- Bardzo się cieszymy, że jest Betlejem Poznańskie. Naszym zdaniem powinno ono tu być zawsze i uważamy, że źle się stało, że jarmark jest też na Międzynarodowych Targach Poznańskich, ponieważ odciąga ono klientów od centrum miasta. Rozmawiałam z innymi przedsiębiorcami i oni potwierdzają, że ruch jest mniejszy, niż to było w zeszłym roku
– mówi Anna Sokolnicka-Guzek z Galerii Techne.
Magiczny okres świąt zdaje się dla części z tych, którzy nie zamknęli się w 2022 roku, czasem wyjątkowo napiętym, a przy tym mało dochodowym. Nie wiedzą też, co przyniesie nowy rok, ponieważ obecne dochody nie napawają optymizmem. Sylwia Sikorska z Księgarni Muzycznej Pasja powiedziała, że obecnie nie widać wzmożonego ruchu przedświątecznego, podobne jest w sklepie SisArt, który jest wprost skrojony pod świąteczne zakupy ze swoją ofertą artystycznych rękodzieł.
- Trudniej jest teraz niż w okresie pandemii. Wówczas ludzie robili zakupy online i korzystali też z naszych ofert, a teraz mieszkańcy uwolnili się od pandemii i wolą iść do sklepu, zobaczyć coś, dotknąć, ale przez dojazd niechętnie jadą do nas, do centrum
– twierdzi Agnieszka Walczak z SisArt i dodaje o planach świąteczno-noworocznych:
- Dotrwać do wigilii na plusie, a nie na minusie, a potem? Nie mam pojęcia, czy będziemy tu jeszcze istnieć.
Co dalej z centrum miasta?
Łukasz Kubiak, koordynator ds. relacji społecznych Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalnych poinformował, że chociaż sytuacja wygląda źle w kontekście zamykanych lokali, to jednak zdecydowana większość z nich nie jest wynajmowana od ZKZL-u. W okresie od lipca do listopada w rejonie remontowanych ulic Starego Miasta zawarto 20 umów najmu na lokale użytkowe, w tym samym czasie rozwiązano 7 umów najmu, tj. upłynął termin wypowiedzenia. Część przedsiębiorców jednak w ogóle nie rozważało podjęcia współpracy z miejską spółką, uważając, że czynsz jest zbyt wysoki w porównaniu z ofertą właścicieli prywatnych.
- Jest za mała zachęta miasta, aby promować lokale w trakcie remontu. My mamy prywatnego właściciela, który idzie nam na rękę. Nigdy się nie zdecydowałam na lokal ZKZL-u, ponieważ najczęściej są to lokale zniszczone, które wymagają olbrzymiego wkładu remontowego, który się nie opłaca przy działalności jednoosobowej, jak moja
– mówi Agnieszka Walczak ze sklepu „SisArt”.
Podobną opinię ma Sylwia Sikorska z Księgami Muzycznej „Pasja”, w której pracuje od 1989 roku. Jak twierdzi, dużą pomoc ma od właścicielki wynajmowanego lokalu, która wspiera ją od momentu pandemii. Dawniej księgarnia znajdowała się na Świętym Marcinie.
- Płaciliśmy 13 tys. zł czynszu, później nam obniżono do 10 tys. czynszu, więc nie wiem, ile musielibyśmy sprzedaż książek i płyt, żeby móc pokryć tamte koszty. Nawet, jakby obniżyć tę kwotę o połowę, to nadal sporo
– mówi Sylwia Sikorska.
Jak przekonuje Tomasz Dworek, wiceprzewodniczący Rady Osiedla Stare Miasto przedstawiciele Poznania muszą podjąć uchwałę, w której skonkretyzuje, jakie działania promocyjne obejmą centrum po remontach, bo nie jest tak, że prace zostaną zakończone, a wraz z ich końcem, do centrum Poznania nagle przybędą tłumy i wszystko odżyje. To duże wyzwanie dla przedstawicieli miasta, aby pokazać atuty nowej przestrzeni.
- Przedsiębiorcy z centrum, którzy zrezygnowali z działalności lub o tym myślą, mają znaczenie dla budowy klimatu miasta. Trzeba wykreować w centrum miasta pewną wizję tego, co tam się będzie działo później i jak ma ta przestrzeń wyglądać. Rada Miasta Osiedla Stare Miasto zwróciła się do prezydenta Poznania o to, aby stworzyć całościową koncepcję promocji centrum po zakończeniu remontów
– mówi Tomasz Dworek.
Warto przeczytać: Historia najstarszej polskiej pracowni lutniczej w Polsce. Wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie, od pradziadka, aż po prawnuki
Młodsze osoby, urodzone od 1995 roku chętnie decydują się na wynajem lub kupno mieszkań w kamienicach. A to wokół nich tworzą się centra usług. Taką dzielnicą współcześnie stały się w Poznaniu Jeżyce, na których widać przyrost małych sklepów.
- Dzisiaj zmieniają się trendy wśród pokolenia milenialsów i pokolenia Z, a to one definiują oczekiwania mieszkańców i rynek mniejszych lokali. Do centrum coraz mniej osób jedzie, bo uruchamia się blokada psychiczna, że skoro trzeba zapłacić 7 zł za godzinę na parkingu, to klient będzie mniej chętny, aby iść tam do kawiarni, fryzjera, czy na zakupy, bo jego wizyta może się wydłużyć i wtedy zapłaci już dodatkowe 21 zł. Dlatego z jednej strony miasto zarabia, ale robi to kosztem rozwoju centrum
– mówi Jarosława Ejsymont z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
Mieszkańcy chętniej korzystają z nich, zamiast z dużych centrów handlowych. Co więcej, nie widzą powodu, żeby jechać do centrum miasta, skoro wszystko mają w swoim fyrtlu. Sami mieszkańcy w centrum, coraz częściej myślą też o wyprowadzce.
- Myślę, że remonty zostały przeprowadzone bez uwzględnienia perspektywy i potrzeb mieszkańców centrum. Teraz żyjemy na nieustannym placu budowy i ma to swojej skutki w postaci obniżenia naszego komfortu: fizycznego, bo trudniej jest się poruszać, ale także psychicznego. Nie pomaga krajobraz centrum, czyli niekończących się i wciąż rozrastających się wykopalisk
– mówi Lilianna Lipska, mieszkanka Starego Miasta i dodaje:
- Centrum przestało być dla nas miejscem do życia, a zamieniło się za to w inwestycję, tylko nie wiadomo dla kogo. Gdyby nie inflacja i niedosyt na rynku mieszkaniowym, z chęcią wyprowadziłabym się teraz z centrum.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
już od
2,46 ZŁ /dzień