Burza superkomórkowa siała zniszczenia w całej Wielkopolsce

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Anna Jarmuż

Burza superkomórkowa siała zniszczenia w całej Wielkopolsce

Anna Jarmuż

W nocy z wtorku na środę przez Wielkopolskę przeszła gwałtowna burza. Wiał łamał drzewa, a z nieba padał grad wielkości piłek golfowych. Okazuje się, że mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem burzy superkomórkowej.

Ponad 50 tysięcy Wielkopolan nie miało prądu. Do godziny 8 rano strażacy interweniowali około 360 razy. Zgłoszenia, będące skutkami nocnej nawałnicy napływały jednak przez całą środę. Ich liczba mogła wzrosnąć nawet do 500. To jednak na razie dane szacunkowe.

- Interwencje dotyczyły najczęściej powalonych drzew. Otrzymaliśmy dziewięć zgłoszeń w sprawie zniszczonych samochodów, a także wiele informacji o uszkodzonych dachach i wiatach oraz częściach infrastruktury energetycznej

- wylicza Sławomir Brandt, oficer prasowy wielkopolskich strażaków. Jak zaznacza, to nie do końca obrazuje skutki nawałnicy. - Nie wszystkie szkody były zgłaszane. Czasem ich usunięciem zajmowali się zarządcy budynków i administracje osiedli – tłumaczy.

Wiele pracy mieli w środę strażacy w samym Poznaniu. Do godz. 14 odebrali około 200 zgłoszeń z prośbą o interwencje.

- Większość wszystkich zdarzeń pochodziła ze stolicy Wielkopolski. Pozostałe z powiatu poznańskiego - mówi Kamil Witoszko z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej.

Problemy z tramwajami i... samolotami

Duże problemy napotkali od rana pasażerowie komunikacji miejskiej. Torowisko na trasie PST zablokowało powalone drzewo. Tramwaje jeździły objazdami - kursując do pętli Połabska i Piątkowska. Na swoją trasę wróciły dopiero o godz. 9.30. W tym czasie kursowała zastępcza komunikacja autobusowa. Z komplikacjami musiały liczyć się też osoby, które wybrały się w podróż samolotem.

- Niektóre loty były opóźnione lub były kierowane na inne lotniska

- wyjaśnia Błażej Patryn, rzecznik Portu Lotniczego Poznań-Ławica.

Utrudnienia czekały też kierowców. Zarząd Dróg Miejskich odnotował kilkanaście awarii sygnalizacji świetlnej. W ciągu dnia były one systematycznie naprawiane. Problemem była też zalegająca na ulicach woda. Na ul. Podwale, skrzyżowaniu Kraszewskiego z Szamarzewskiego, Hodowlanej i Armii Poznań studzienki kanalizacyjne nie nadążały z jej odbieraniem. Trzeba było ją wypompować.

Jeśli chodzi o drzewa, to najwięcej szkód jest w parku Wodziczki i na Sołaczu. Wiatr wyrwał parasole z ogródków na płycie Starego Rynku. Ogromne zniszczenia nocna nawałnica poczyniła też na placu Wielkopolskim, gdzie zniszczone zostało kilka straganów.

Zniszczenia na placu Wielkopolskim - zobacz wideo:

źródło: gloswielkopolski.pl/x-news.pl.

Grad wybijał szyby

Spokojniej, choć nie bez strat, burza przeszła w innych wielkopolskich miastach. W powiecie wolsztyńskim najbardziej ucierpiała miejscowość Obram, gdzie grad wybił kilka szyb w samochodach, a woda pozalewała piwnice. W Wąsowie (pow. nowotomyski) drzewo przewróciło się na cmentarz, uszkadzając kilka nagrobków.

Mieszkańcy całego województwa najbardziej odczuli jednak brak prądu. Najgorzej było w okolicach Leszna i Wrześni. W szczytowym momencie problem z elektrycznością dotyczył 50 tys. osób. O godz. 8 rano prądu pozbawionych było nadal 17 tys. gospodarstw domowych. Liczba ta w ciągu dnia malała - o godz. 15 problem miało jeszcze 4,5 tys. rodzin.

- Stopniowo przywracamy napięcie w kolejnych domach. Niestety, bywa że nasze pogotowie ma problem z dojazdem do transformatora z powodu powalonych drzew. Dlatego czas prac trochę się wydłuża - mówił w środę po południu Mateusz Gościniak, rzecznik spółki Enea Operator.

W wyniku nawałnicy nikt nie ucierpiał. Strażacy odnotowali jednak cztery sytuacje zagrażające życiu.
- Miały one związek z brakiem prądu i dotyczyły osób podłączonych w domach do respiratorów i aparatu do dializy nerek - wyjaśnia rzecznik wielkopolskich strażaków.

Skąd tak gwałtowne burze?

Jak tłumaczy Mateusz Taszarek - naukowiec z Zakładu Klimatologii UAM, a prywatnie także łowca tornad, to z czym mieliśmy do czynienia w czasie wtorkowej nocy, to burza superkomórkowa, czyli taka, która ma w sobie wbudowany wirujący prąd wstępujący.

- Była to wielka chmura, która szybko kręciła się wokół własnej osi. Tego typu burze są znane z generowania gradu o dużej średnicy, porywistego wiatru oraz tornad. Superkomórki najczęściej występują w USA w rejonie „alei tornad”, ale od czasu do czasu pojawiają się również w Europie. W nocy z wtorku na środę przez rejon Poznania przeszły dwie takie burze

- tłumaczy Mateusz Taszarek.

Jak mówi, superkomórki tworzą się wtedy, kiedy na wysokości około 3-6 kilometrów występuje bardzo silny przepływ powietrza, zwany prądem strumieniowym.

- Kiedy burze tworzą się w rejonie takiego przepływu, ewoluują w superkomórki. Im ten przepływ jest silniejszy, tym gwałtowniejszych zjawisk można się spodziewać. Ubiegłej nocy nad Polską zachodnią przebiegał bardzo silny prąd strumieniowy, możliwe były nawet tornada, ale na szczęście nie powstały

- podkreśla Mateusz Taszarek i dodaje, że superkomórki występowały w Polsce od zawsze. - Źródła historyczne z XIX i XX wieku są pełne informacji o silnych gradobiciach oraz tornadach, a tego typu zjawiska są zarezerwowane tylko dla superkomórek - tłumaczy. - Ich występowanie jest uwarunkowane tym, jak często nad Polską przebiega wcześniej wspomniany prąd strumieniowy. Mamy lata, kiedy występuje on często oraz takie, kiedy pojawia się rzadziej, są to naturalne fluktuacje klimatu.

Współpraca: M. Paczkowski, J. Czekała.

Anna Jarmuż

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.