Bogowie piją w Arenie szampana

Czytaj dalej
Fot. fot. Joanna Urbaniec
Katarzyna Kachel

Bogowie piją w Arenie szampana

Katarzyna Kachel

Papież Franciszek nie miał szczególnych wymagań. Ani co do koloru ścian, gabarytów kanapy czy cateringu. Co innego Justin Bieber czy Rod Stewart. Na pierwszego w TAURON Arenie Kraków czekały białe skarpetki i żelki produkowane w USA, na drugiego wino i… 48 piłek z atestem FIFA. To i tak nie największe kaprysy artystów, których pod Wawel zaprasza Janusz Stefański, szef agencji Presti ge MJM. Ale nawet on nie ma wstępu do prywatnych apartamentów celebrytów, strzeżonych przez zaufanych ochroniarzy.

Janusz Stefański to człowiek o mocnych nerwach. Doskonale już wie, że w pracy z gwiazdami musi być przygotowany na wszystko. W tirach wozi zatem lustra, kanapy w najrozmaitszych kolorach i przenośne jacuzzi. Jeśli artysta wymarzy sobie białe, jedwabne ściany, będzie je miał. Pierogi, homary i szampan, dlaczego by nie? Jest w stanie zdobyć nawet dwumetrową, całkiem żywą palmę. Problem zaczyna się wówczas, gdy zespół spóźnia się na swój koncert dwie godziny, bo jego członkowie akurat mają ochotę na… gorącą kąpiel. Wtedy miękną mu kolana, a sukces show stoi pod znakiem zapytania. Naprawdę trudno uwierzyć, że na przygotowanie garderoby, budowę sceny i spełnienie warunków celebrytów muszą mu wystarczyć 24 godziny.

Rider wcale nie taki easy

Rider może mieć stron 40, może mieć nawet 80. A w nim dosłownie wszystko, czego życzy sobie gwiazda i jej otoczenie w czasie pobytu w Krakowie. Od wyposażenia garderoby, cateringu, samochodów, jakimi chce podróżować zespół, po lekarzy dyżurujących w trakcie koncertu. - Czytasz go i wiesz, że nie znajdziesz w nim ani jednego punktu, w którym możesz wykazać inicjatywę, zaszaleć czy pokusić się o miły gest. Nie ma szans, byśmy postawili w wazonie tulipany, a na stolik położyli czekoladki czy krakowskie precle - podkreśla Janusz Stefański.

Profesjonalny organizator to taki, który punkt po punkcie realizuje wymagania artysty i jego otoczenia. Jeśli garderoba ma mieć 14 mkw., a lustro w złotych ramach wisieć po lewej stronie, tak będzie. Wieszak po prawej, a sofa w kolorze limonkowym? - Mamy taką, a jeśli nie, to ją zakupimy - zapewnia Stefański. Kiedy kolor ścian garderoby odbiega od tego, w jakim chce przebywać artysta, trzeba je przemalować. Nawet wtedy, kiedy są świeżo po remoncie. Jennifer Lopez w Gdańsku zażyczyła sobie białych, materiałowych, miękkich. I miała je. Guns N’ Roses - ścian czarnych niczym smoła. I takie ich przywitały. - Zresztą z nimi nie warto dyskutować. Jeśli cokolwiek się nie spodoba, słyszymy „cansel”, czyli występ odwołany - uśmiecha się pan Janusz chyba trochę przekornie, bo to przecież jedna z najczarniejszych wizji, jaka może straszyć organizatora imprezy. - Tak było w Kanadzie, gdzie tuż przed koncertem kazali się zawieźć na lotnisko i odlecieli w nieznanym kierunku.

Rider to biblia dla wszystkich, którzy przygotowują koncert. Zarówno organizatora, jak i gospodarza. Pierwszy musi zadbać choćby o to, by woda mineralna była wyłącznie w szklanych butelkach 0,2 San Pellegrino albo Evian, a chipsy wyłącznie o smaku czerwonego kawioru. Justin Bieber zażyczył sobie żelków, które kupić można wyłącznie w USA i gdyby nie jego fanki, które sprowadziły je do Krakowa własnymi drogami, mogło być naprawdę kiepsko.

- W Riderze zaplanowane są: układ sceny, ekranów, mikrofonów. Każdy najdrobniejszy szczegół, który zwykłemu śmiertelnikowi się nawet nie śni. Znajduje się w nim nawet sposób mocowania gwoździ i metoda podwieszania liny - zdradza Krystian Sobota, dyrektor Biura Obsługi Technicznej i Inwestycji TAURON Areny Kraków. - Musimy je pogodzić z dopuszczalnymi normami i możliwościami hali, które podlegają przepisom BHP.

Jedzie gwiazda, jedzie

Nie może być tak, by artystę z lotniska wiózł byle jaki wóz. W Riderze są co do joty wypunktowane parametry samochodu. Scorpionsi zażyczyli sobie mercedesów. Każdy musiał być identyczny, z takim samym wyposażeniem, kolorem obić, radiami. - Żaden z członków zespołu nie mógł się poczuć ani wyróżniony, ani skompromitowany jakimkolwiek odstępstwem - zaznacza Janusz Stefański. - Dobrze pamiętam, że ich menedżer, pierwsze, co zrobił po przylocie, to dokładnie sprawdził każdy wóz.

Na Roda Stewarta w samochodzie musiało czekać czerwone, świetnej jakości wino i kieliszki. Rod to dżentelmen, choć czasami stać go na małe szaleństwa: - Pamiętam, jak wylądował na lotnisku w Bydgoszczy, z którego miał dojechać do Torunia. Wsiadł w samochód i rzucił do kierowcy: „Gnaj, ile maszyna potrafi”. A kto artyście odmówi? Umówiliśmy się wówczas z policją w Toruniu, by nas przejęła płynnie na rogatkach Torunia i zawiozła do Motor Areny. Nie udało im się nas dogonić…

W lutym Rod Stewart przyjechał do Krakowa z garderobianą, kucharzem, stylistą i fryzjerem. Tak więc ludzie Prestige’u mieli nieco mniej roboty, bo choćby „tylko” zakup określonych produktów spożywczych (koszt? 20 tysięcy złotych, niczym na wesele). Kiedyś tak łatwo nie było. Zwłaszcza jeśli chodzi o koszule mistrza. - Ich liczba ze względu na to, że artysta lubi w trakcie koncertu się przebierać, była oszałamiająca. Nie pamiętam, 20 albo nawet 30 - wspomina Stefański. - Mieliśmy z nimi nie lada problem, bo w naszej ekipie, dość młodej, trudno było znaleźć kogokolwiek, kto potrafiłby je idealnie wyprasować. Szukaliśmy więc desperacko kobiety z długoletnim stażem małżeńskim, która podjęłaby się zadania.

Na szczęście z piłkami było łatwiej. Piłkami, którymi tradycyjnie już, podczas trwania show, piosenkarz obdarowuje publiczność. Stefański: - Nie mogą być byle jakie, bo wyłącznie z oficjalną homologacją FIFA w liczbie 48 sztuk. Każdą z nich Rod podpisuje osobiście, a potem osobiście wykopuje je ze sceny. Jak na 72-latka, robi to w niezłym stylu.

Jednak zachcianki Stewarta przy tych, które miał Elton John, to betka. Sir zażyczył sobie do garderoby dwumetrową palmę. Na szczęście ogród botaniczny w Łodzi zgodził się jedną sztukę wypożyczyć. Czy naprawdę była mu niezbędna, czy chodziło o zrobienie szumu wokół artysty? Kto to wie. - Czasami mam wrażenie, że Ridery są specjalnie tak przygotowane przez otoczenie artysty, by zrobić wokół niego zamieszanie, wywołać wyjątkową atmosferę. Podsycić publiczność - podejrzewa Janusz Stefański. Tak, by nabrała przekonania, że oto właśnie zawitał do nich bóg.

Cisza, bo Bieber śpiewa

Janusz Stefański śmieje się, że magazyny pełne mebli, akcesoriów i bibelotów, które z nim jeżdżą, spokojnie wystarczyłyby na umeblowanie kilkudziesięciu domów. Prócz sprzętów tak oczywistych jak stoły, kanapy czy toaletki, są w nim także wanny, jacuzzi, przenośne sauny. Z jacuzzi korzystał choćby Justin Bieber. Tak szybko wprawiła go w koncertowy nastrój, że postanowił rozpocząć show wcześniej…

Jakieś inne wymagania? Jared Leto z Thirty Seconds to Mars wszędzie musiał jeść pierogi, Rod Stewart przy ostatniej wizycie zażyczył sobie wycieczkę do muzeum Auschwitz, Martin Garrix postanowił zwiedzić Kraków i Wawel, a chłopaki z Guns N’ Roses przyprawiły Janusza Stefańskiego o zawał serca. - Koncert miał się zacząć o 20 w Rybniku. Tyle że o 20 gwiazdy postanowiły skorzystać z sauny, a potem coś zjeść - wspomina, acz niechętnie.

Dobrze czasami wiedzieć, jakie artysta ma wymagania w stosunku do publiczności. Katarzyna Fiedorowicz-Razmus, rzeczniczka Agencji Rozwoju Miasta zarządzającej TAURON Areną Kraków, wspomina, że tuż przed koncertem Biebera dziewczyny na Facebooku ostrzegały się nawzajem, by za żadne skarby nie piszczeć podczas trwania piosenki.

- Krążyły bowiem opowieści, że gwiazdor może się wówczas obrazić i zejść ze sceny - przypomina. - Fanki się dostosowały, były nad wyraz zdyscyplinowane. Kiedy Justin śpiewał, zapadała cisza, w przerwie rozlegał się przeraźliwy wrzask. Dawno nikt tak w Arenie nie piszczał.

24 godziny

TAURON Arena Kraków jest sprytna. Fachowo mówiąc, wielofunkcyjna. Można ją zaaranżować według oczekiwań artysty. Część trybun jest mobilna. I to organizator decyduje, czy koncert będzie siedzący czy stojący. Czy artysta zechce w trakcie show zejść do fanów, witać się lub fotografować z ratownikami medycznymi, jak zrobił to Rod Stewart lub z zachwyconymi fankami, z którymi selfie wykonywał Enrique Iglesias. A może będzie miał ochotę zaprosić publiczność do zatańczenia walca (co też zawsze w Krakowie udaje się André Rieu).

Niezależnie od wymagań i ekspresji gwiazdy, scena rośnie najczęściej w ciągu 24 godzin. W przygotowaniu koncertu pomaga od 300 do 450 osób. Plus pracownicy Biura Obsługi Imprez i Biura Obsługi Technicznej TAURON Areny. - To precyzyjnie zaplanowane przedsięwzięcie. Wszyscy są podzieleni na grupy, oznakowani w różnokolorowe kamizelki. Każdy wie, w jakim momencie włączyć się do gry - podkreśla Krystian Sobota.

Na płytę areny wjeżdżają tiry (przy produkcji Biebera było ich 23), wypakowywane są elementy konstrukcji, nagłośnień, ekrany itp. - Justin robi prawdziwe show, bo prócz skakania po trampolinach, wspinania się po linach, jest w stanie nawet wywołać deszcz - Stefański nie ukrywa, że jest pod wrażeniem. - Podczas jednej z piosenek zdejmuje koszulkę, a na to młode ciało leją się strumienie deszczu. Pani sobie wyobraża, co się wtedy dzieje?

Dlatego w TAURON Arenie Kraków są przygotowani na wszystko. - Obiekt ma niesamowite możliwości. Nie wzniesie się może w powietrze, choć wygląda jak spodek, ale płyta może w ciągu kilku godzin zamienić się w lodowisko czy tor przeszkód - zapewnia Krystian Sobota.

Podczas zawodów SuperEnduro organizatorzy wwieźli tu 700 ton ziemi, a w trakcie Światowych Dni Młodzieży hala zamieniła się w miejsce modlitwy. Pielgrzymi mogli uczestniczyć tu w mszach świętych, a także spowiadać się. Oprócz spotkań episkopatów z USA, Kanady i Australii odbywały się dyskusje, koncerty, konferencje. Funkcjonowały restauracje i kawiarnie. Bo prócz ducha trzeba też czasami zaspokoić ciało.

Koniec

Dużo by pisać o gwiazdach, które wystąpiły w Krakowie. Bez dwóch zdań w każdej kategorii i tak wygrywa Justin Bieber. To na niego fanki czekały 24 godziny przed głównymi drzwiami TAURON Areny Kraków, choć przecież był listopad i niska temperatura. To on sprzedał w ciągu 1, 5 minuty bilety po 9 tysięcy złotych, które uprawniały do podania mu ręki. I choć później się z nich wycofał, legenda o bogu wcale nie zbladła. To na jego koncertach mdleje kilkaset dziewczyn, a piasek, po którym stąpał, sprzedawany jest na Allegro…

***

Garderoba w TAURON Arenie Kraków ma ok. 200 mkw. Gwiazda pojawia się w niej 3, 4 godziny przed koncertem. Co robi? Korzysta z masażu, spotyka się ze znajomymi, przyjmuje celebrytów, prowadzi rozmowy z pracownikami wytwórni. To tak zwana strefa Zero, w której, zgodnie z życzeniem gwiazd, przebywają tylko najbliższe osoby z ekipy artysty.

TAURON Arena Kraków to dziś największy w Polsce i jeden z najnowocześniejszych na świecie obiekt widowiskowo-sportowy. Został oddany do użytku pod koniec maja 2014 r.

Składa się z dwóch hal: Areny Głównej i Małej Hali. Cały obiekt pomieści 22 tys. osób.

Można tu organizować zawody w 18 dyscyplinach rangi mistrzostw świata, koncerty, spektakle i widowiska, wydarzenia religijne, kongresy, konferencje, targi i wystawy, imprezy firmowe i spotkania biznesowe, zajęcia sportowe dla osób w każdym wieku, produkcje telewizyjne, filmowe i reklamowe.

Od otwarcia hali w ponad 100 wydarzeniach wzięło już udział ponad 1,7 mln osób.

W 2016 r. odbyły się tu koncerty takich gwiazd jak: Justin Bieber, Martin Garrix, Black Sabbath czy Kings of Leon.

Katarzyna Kachel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.