Amerykański artysta utknął w Krakowie. I się z tego cieszy

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Marta Radziejowska

Amerykański artysta utknął w Krakowie. I się z tego cieszy

Marta Radziejowska

Nowojorski artysta pochodzący z Polski, Janusz Gilewicz, utknął w Krakowie - i dzięki temu odkrył, że można realizować murale na Manhattanie, będąc w Krakowie. Zmienia to rolę artysty w procesie tworzenia. Kraj, który opuścił 34 lata temu, sprawia mu wiele niespodzianek, a czas pandemii uczy nowego podejścia do życia.

Jak to się stało, że w Krakowie malujesz nowojorskie obrazy?

Byłem w trakcie artystycznego tournee, które zorganizował dla mnie Bret Roberts...

Poczekaj. Bret Roberts? Ten niegdyś sportowiec z Alaski, następnie aktor, producent i muzyk? Nie najbrzydszy?

Ten sam. Bret na skutek intensywnego stylu życia wylądował na odwyku. Aby nie zwariować, zaczął malować - w studio na Chinatown pod moim okiem rozpoczął malarską karierę. Po pewnym czasie zaczęliśmy malować wspólne prace i ten melanż stylów i osobowości wzbudził zainteresowanie odbiorców. Tak więc fruwaliśmy między kontynentami z naszymi zwiniętymi w rulony obrazami do pokazywania na kolejnych wystawach. 25 grudnia wylądowaliśmy w Warszawie, później w Krakowie. W Polsce ludzie interesują się sztuką, udzielaliśmy więc wywiadów i w rezultacie przesunąłem termin wylotu na 24 marca. 14 ogłoszono pandemię. Bret w ostatniej chwili wymsknął się z Polski przez Barcelonę, ja zostałem.

Żałujesz?

Na pewno nie. Natomiast doszedłem do wniosku, że pandemia nie zakończy się szybko, więc nie warto tracić czasu na czekanie, co dalej. Lepiej zająć się tym, co zawsze. Tworzyłem więc nowe projekty. Sytuacja w USA stawała się napięta. Mural z parą nagich kochanków jak z Bulhakowa, którzy w miłosnym uniesieniu pozbywają się masek, został zainstalowany na East Village w maju. Potem nastąpiła śmierć Georga Floyda, co spowodowało masowe demonstracje i falę zamieszek. Moją odpowiedzią były dwa następne murale. Natychmiast internetem przesłałem projekty do Nowego Jorku.

Mała rewolucja.

Olbrzymia! Do tej pory uważano, że artysta musi być obecny na każdym etapie tworzenia muralu. Oczywiście, przy pracach wymagających zamalowania setek metrów kwadratowych muru, ma się wielu pomocników, ale to twórca jest zawsze tą wszechobecną siłą w całym procesie. Nie wyobrażałem sobie wcześniej sytuacji, w której można oddzielić fazę projektu od fazy powstawania i oddania gotowego dzieła widzom. To inny sposób widzenia nie tylko końcowego efektu, ale i siebie jako kreatora. Każdy z tych murali mogę w każdej chwili odtworzyć w dowolnym formacie.

Pozostało jeszcze 36% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Marta Radziejowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.