Afera OSP: Firma nie dostała 11 mln zł. Przez strażaka

Czytaj dalej
Fot. Maciej Stanik
Łukasz Cieśla

Afera OSP: Firma nie dostała 11 mln zł. Przez strażaka

Łukasz Cieśla

OSP późno rozpisała przetarg na dostawę wozów. Gdy nie dojechały na czas, sfałszowano papiery. W efekcie wszczęto śledztwo, a Bogu ducha winna firma z Kielc nie dostaje 11 mln złotych.

Firma Stolarczyk z Kielc, choć dostarczyła 15 wozów dla wielkopolskich strażaków, od kilku miesięcy nie może doprosić się zapłaty ponad 11 milionów złotych. Strażacy przyznają, że firma cierpi za nieswoje błędy. Nie wiadomo też, kiedy dostanie należną zapłatę.


- Stolarczyk zaczyna wojnę z nami? Firma ma rację, ona nic złego nie zrobiła

- Andrzej Jankowski, dyrektor z wielkopolskiego zarządu OSP jest rozbrajająco szczery. Kto więc zgrzeszył? Druh Jankowski uderza się w pierś: - To ja jestem sprawcą zamieszania. Wpisałem nieprawdę w dokumenty, ale chciałem dobrze.

Na ostatnią chwilę

Strażacy nieoficjalnie przyznają, że scenariusz powtarza się od lat. Przetarg na dostawę sprzętu ogłasza się bardzo późno, bo na koniec roku budżetowego samorządy i inne instytucje są skłonne do sypnięcia groszem. Strażacy więc czekają i liczą na dodatkową kasę. Często ją dostają. Minus jest taki, że zwycięskie firmy mają krótki termin na realizację zamówienia: do końca bieżącego roku. Gdy potem z różnych przyczyn nie nadążają z dostawą, są fałszowane papiery.

Sprzęt dojeżdża już po 1 stycznia, ale obie strony są zadowolone. Firmy mają zarobek, straż sprzęt, mimo że z procedurami jest na bakier.

W tej historii było podobnie. W zeszłym roku wielkopolska OSP ogłosiła przetarg na dostawę 35 wozów. Do końca 2016 roku 15 tzw. samochodów średnich miała dostarczyć firma Stolarczyk z Kielc. 20 tzw. lekkich, na podwoziu peugeota, przygotowywała firma z Częstochowy.

W styczniu media obiegła wiadomość, że w OSP wybuchła afera. Niektórzy pisali nawet o wielkim szwindlu, bo strażacy wydali publiczne pieniądze, ale nie mają czym jeździć. Publikacje poprzedziła kontrola CBA, zainicjowana podobno donosem konkurencyjnych firm. Z kolei poznańska Prokuratura Regionalna wszczęła groźnie brzmiące śledztwo. W sprawie oszustwa i narażenia wielkopolskich instytucji publicznych na straty kilkunastu milionów złotych. Część mediów z ulgą odnotowała, że urzędnicy wstrzymali wypłatę sporej części kwoty.

Tak, skłamałem

Jaka jest prawda? Strażacy rzeczywiście odebrali sprzęt po 1 stycznia, ale niekoniecznie z winy obu firm. Przypomnijmy, że firma Stolarczyk z Kielc miała dostarczyć do wielkopolskiego zarządu OSP 15 tzw. wozów średnich.

- Byliśmy gotowi na terminowe przekazanie 15 aut. 27 grudnia podpisaliśmy zresztą akt przekazania własności. Ale strażacy ociągali się z faktycznym odbiorem. Poszczególne komendy OSP, choć miały to zrobić, nie przekazywały swojego sprzętu do montażu. Gdy w styczniu w naszej firmie pojawili się funkcjonariusze CBA, zaraz wezwałem strażaków do fizycznego odbioru wozów - opowiada Mirosław Stolarczyk, właściciel kieleckiego przedsiębiorstwa.

Wielkopolska OSP zamówiła również 20 tzw. wozów lekkich marki Peugeot za około 3,4 mln zł. Ich przystosowaniem zajmowała się firma Iuvo Cars z Częstochowy. Tutaj pojawiły się poważniejsze kłopoty.

Przedstawiciel częstochowskiej firmy powiedział nam, że dostali od wielkopolskiej straży kosmicznie krótki czas realizacji. Zdaniem firmy, powód opóźnienia był również taki, że strażacy mieli dodatkowe życzenia i dlatego samochody pojawiły się w Wielkopolsce dopiero w lutym.

Z papierów wynikało jednak, że 20 wozów lekkich dojechało do OSP przed końcem 2016 roku.

Do kłamstwa w dokumentach przyznaje się Andrzej Jankowski, dyrektor z wielkopolskiego zarządu OSP. - Nie będę ukrywał: poświadczyłem nieprawdę w dokumentach, że te auta dojechały w terminie. Gdybym tego nie zrobił, przepadłaby dotacja, a wielkopolscy strażacy nie mieliby 20 wozów lekkich. Nie robiłem tego dla siebie, ale dla społeczeństwa - przekonuje Andrzej Jankowski z wielkopolskiego zarządu OSP. - Firma od tych 20 wozów lekkich zapewniała zresztą, że zdąży w terminie i moim zdaniem to było możliwe. Pewnie inna firma by temu podołała. Ale przecież nie mogę powiedzieć, że przetarg ma wygrać jakiś konkretny podmiot, bo wtedy pojawiłby się zarzut, że ustawiam zlecenie.

Ciekawostką jest fakt, że firma z Częstochowy, choć jej auta dojechały w lutym, dostała całą zapłatę. Dlaczego? Bo wynagrodzenie dla niej, jak wskazują urzędnicy, pochodziło głównie z budżetu województwa wielkopolskiego.

Z kolei wynagrodzenie dla firmy Stolarczyk w dużej mierze miało pochodzić z dotacji unijnej. I choć do tej firmy nikt nie ma zastrzeżeń, ona stała się ofiarą zamieszania.

Urząd może, ale nie musi

Firma czeka na zapłatę ponad 11 mln zł. Wypłatę 9,7 mln zł, prawie całości kwoty, zablokował Urząd Marszałkowski rozdzielający unijne dotacje.


- W najbliższym czasie nie jest planowane uruchomienie tej wypłaty

- stwierdza Anna Parzyńska-Paschke, rzecznik marszałka województwa wielkopolskiego. - Podstawą prawną są zapisy rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE. Wypłata środków może zostać przerwana, jeżeli wszczęto dochodzenie w związku z ewentualnymi nieprawidłowościami mającymi wpływ na wydatki.

Jak wynika ze słów pani rzecznik, urząd może, ale nie musi wstrzymać wypłaty. Dlaczego skorzystał z tej pierwszej możliwości? Dlaczego cierpieć ma firma, która w terminie chciała dostarczyć sprzęt?

Urząd odpowiedział, że musi dbać o należyte zarządzanie dotacjami. Poza tym OSP może uregulować swoją należność wobec firmy z Kielc. Potem, w zależności od ustaleń śledztwa, urząd może wypłacić unijną dotację.

UMWW czeka teraz na zakończenie śledztwa prowadzonego przez prokuraturę i CBA. Poznańska Prokuratura Regionalna nie wskazuje dokładnego terminu jego zakończenia.

- Na razie śledztwo zostało przedłużone do 10 października tego roku. Trwa analiza dokumentów dotycząca prawidłowości procesu przetargowego

- mówi prokurator Jacek Pawlak, rzecznik prokuratury.

Ciągłym oczekiwaniem zirytowany jest Mirosław Stolarczyk: - Urząd nie wie, kiedy odblokuje pieniądze dla mnie? Prokuratura nie wie, kiedy zakończy swoje śledztwo? Sam nie wiem: śmiać się, czy płakać? Sytuacja jest kuriozalna, tak można wykończyć każdą uczciwą firmę - mówi z żalem Stolarczyk. - Samego podatku VAT od tej transakcji musiałem uiścić ponad 3,1 mln zł. Nie pozostaje mi nic innego, jak wystąpić przeciwko OSP na drogę sądową o zapłatę.

Stolarczyk wysłał już do OSP wezwanie do uregulowania należności, ale jak mówi, na razie usłyszał jedynie przeprosiny.

O wezwanie od Stolarczyka wie wspomniany wcześniej Andrzej Jankowski z zarządu OSP. Mówi nam, że próbował przekonać urzędników do odblokowania dotacji. Ale niczego nie wskórał. Jankowski zwierza się również, że ma 71 lat, 53 lata stażu pracy i wybierał się na emeryturę. Ale teraz niezręcznie odchodzić. - Bo ktoś powie, że uciekam, albo że mnie wyrzucili. Głupio odchodzić, jak coś wisi - stwierdza Jankowski. Zapewnia, że poza poświadczeniem nieprawdy w dokumentach, wszystko jest w porządku. Samochody jeżdżą, zarówno te dostarczone przez Stolarczyka, jak i te przez częstochowską firmę.

- 6 maja w Krotoszynie będziemy obchodzić Dzień Strażaka. Wszystkie 35 samochodów wystawimy. Każdy, także niedowiarkowie, będzie je mogli obejrzeć i dotknąć - zapewnia Andrzej Jankowski.

Łukasz Cieśla

Zajmuję się głównie sprawami kryminalnymi, śledztwami, prokuraturą i procesami sądowymi. Chętnie podejmuję również inne, ciekawe i kontrowersyjne tematy. Czasami piszę o polityce. Jestem współautorem reportaży telewizyjnych w "Superwizjerze TVN".

Wychodzę z założenia, że najciekawsi są ludzie i fakty.

W "Głosie Wielkopolskim" swoje pierwsze teksty opublikowałem jeszcze jako student, latem 2003 roku. Prywatnie jestem pasjonatem sportu pod różnymi postaciami, podróży i Gruzji, do której jeżdżę od kilkunastu lat.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.