A pod maską kryje się człowiek. Po prostu...

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Dembiński
Beata Pieczyńska

A pod maską kryje się człowiek. Po prostu...

Beata Pieczyńska

Spotkali się podczas warsztatów z dala od świata. Na co dzień przecież żyją wśród nas. Chodzą tymi samymi ścieżkami i tak samo jak my kochają, tęsknią i cierpią. Ludzie niepełnosprawni intelektualnie opowiadają o sobie i swoich maskach.

Do miejscowości Nieborzyn Kolonia nawigacja prowadzi mnie przez Kleczew w powiecie konińskim. Od Kleczewa to jeszcze kilka kilometrów. Nieboski ten Nieborzyn! I wcale nie chodzi tu o semantykę, ale o krajobraz pozostawiony przez kopalnię. By dojechać do wioski, mija się puste, rozległe, przekopane pola. Czuć wiatr i zimno. Nie ma kogo zapytać o drogę. Miejscami to pustynia. Nawigacja piszczy, że jesteśmy na miejscu. A nigdzie nie widać Warsztatu Terapii Zajęciowej, którego szukam. Dlatego intuicyjnie skręcam w prawo. Jeszcze kawałek i... jest!

To niski żółty budynek położony w parku.

Przez chwilę czuję się jakbym była na końcu świata.

Nic mnie tu by nie zwabiło, gdyby nie „5 Zmysłów” - projekt kulturalno-edukacyjny adresowany do osób niepełnosprawnych intelektualnie. Dziś ma się odbywać „TABU” - szósta edycja projektu, który dedykowany jest społeczności ludzi z niepełnosprawnością i tym, którzy zainteresowani są poznaniem ich świata - wcale niesmutnego, nie wymagającego litości i współczucia.

Pomysł na to, by z osób niepełnosprawnych wydobyć to, co mają często głęboko skryte i pokazać to również innym, ma Grzegorz Dembiński, fotoreporter „Głosu Wielkopolskiego”. Efekty jego pracy mogą mieć wpływ na zmianę postrzegania osób niepełnosprawnych, na zmianę obiektywu, w którym zatrzymujemy tych ludzi i chwile. Przed nami 2017 r. i świat, który szybko biegnie do przodu. Zmienia się w nim technika, zmienia się sposób myślenia - również tego ten, dotyczącego niepełnosprawności.

Uczestnicy warsztatów "5 Zmysłów", Ola pierwszą maskę przypadkiem zniszczyła, wycinając z niej oczy
Grzegorz Dembiński Uczestnicy warsztatów "5 Zmysłów". Irena była na początku sesji onieśmielona, gdy zobaczyła pierwsze zdjęcia, przełamała się i „zagrała” osobę odpoczywającą w łóżku

- Nie mam złudzeń, że warsztaty, z którymi przyjechałem do Nieborzyna, zrobią rewolucję, że zmienią sposób postrzegania ludzi niepełnosprawnych, pomogą im bardziej zajrzeć do nas, a nam inaczej spojrzeć na nich - tłumaczy Grzegorz. - To, co proponuję, jest zaledwie impulsem, ale bez niego żadne działanie nie ruszy z miejsca.

Powiedzmy szczerze - gdyby siła tego impulsu, z którym Grzegorz pojechał do Nieborzyna, była tak mała, że nawet sam Newton nie dałby rady jej zmierzyć, to nawet takie działanie, które choć na chwilę przyciąga uwagę, ma sens i nie pozostaje obojętne dla otoczenia.

Na naszego fotoreportera w Warsztacie Terapii Zajęciowej uczestnicy czekają już od samego rana. Ten zapowiedział się dopiero na godzinę 10. Oni rozpoczynają zajęcia od 7 i mają cel. Czekają, bo zdarzyć się ma coś nowego. Będzie miło i ciekawie. Nie mogą się doczekać. Grzegorz odwiedza ich w Nieborzynie po raz drugi. Za pierwszym dostarczył uczestnikom WZT wielu emocji i dlatego teraz kipią ciekawością. Zastanawiają się nad tym, z czym fotoreporter do nich jeszcze przyjedzie...

Podczas pierwszych zajęć realizowanych w ramach tego projektu jego uczestnicy robili autoportrety.

Uczestnicy warsztatów "5 Zmysłów", Ola pierwszą maskę przypadkiem zniszczyła, wycinając z niej oczy
Grzegorz Dembiński Uczestnicy warsztatów "5 Zmysłów"

- To był eksperyment zatytułowany „Widzę siebie i robię sobie zdjęcie” - wyjaśnia Grzegorz. - Postawiłem aparat na stole. Osoby niepełnosprawne natomiast siedziały przed monitorem, na którym się widziały. Miały wyzwalacz i same robiły sobie zdjęcia. Ludzie mieli patrzeć w obiektyw, ale oczy im uciekały i spoglądali w monitor. Dlaczego? Bo chcieli wyjść jak najlepiej - mówi.

Osoby niepełnosprawne mają takie same potrzeby jak my - pełnosprawni ludzie. Robimy sobie selfie, mając nadzieję, że pokażemy się w jak najlepszym świetle. Niepełnosprawni też spoglądali w monitor, by kontrolować, czy wypadną na zdjęciach korzystnie. Spoglądali w monitor, bo chcieli na autoportretach być atrakcyjni.

Grzegorz wówczas poprosił podopiecznych, by z autoportretów, które powstały, zrobili maski. Teraz przyjechał, by kontynuować warsztaty fotograficzne, ale już z wyciętymi konturami twarzy - czyli z maskami.

Zajęcia w Nieborzynie chwilami przypominały przedstawienie teatralne, widzieliśmy fotografa i osoby niepełnosprawne. I on, i oni byli tak samo zaangażowani i przejęci tym, co się dzieje. Wszystkim towarzyszyły emocje...

Grzegorz chwytał w obiektyw ludzi niepełnosprawnych z ich maskami. Pozując do zdjęć, przykładali je zasłaniając swoje twarze. I tak powstały kolejne zdjęcia. Stojąc z boku, można było zobaczyć uśmiechniętych, zaangażowanych w projekt ludzi niepełnosprawnych, którzy świetnie współpracowali. Wyraźnie stanowili dowód na to, że osoby niepełnosprawne tylko cierpią, są smutne i poważne.

- Dlaczego zasłaniasz się maską i od razu uśmiechasz za nią? - zapytałam Ewę.
- Bo to fajne co się dzieje - odpowiedziała dziewczyna.
- Podobasz się sobie na masce?
- Tak - powiedziała.

- Masz dużo zdjęć?

- Nie! Bo nie mam na to czasu - tłumaczy asekuracyjnie. - Po powrocie do domu bawię się z dzieckiem mojej siostry, które ma dopiero 6 lat. Jestem temu dziecku potrzebna - dodała.

Ludziom niepełnosprawnym podczas robienia zdjęć towarzyszyły różnie emocje. Była radość, ale i wstyd. Było zaskoczenie, że ktoś ich chce fotografować i poświęca im tyle czasu.

Niepełnosprawnemu intelektualnie Pawłowi podobały się warsztaty z fotografią, bo czuł się przez chwilę jak gwiazda ze znanego programu telewizyjnego, który wyłapuje talenty.

Gdy podczas robienia zdjęcia lampa oświetlała jego twarz, płakał. Łzy mu płynęły po policzkach. Potem mówił, że czuł się kimś ważnym, takim, na którego ludzie zwracają uwagę. - Też czasem chcę, by na mnie tak ładnie patrzyli, jak patrzy się na tych, co mają sukcesy - tłumaczył.

A zapytany o to, co to jest sukces, odpowiedział bez namysłu.

- Sukces to jest tak, jak wtedy, gdy śpiewałem „Umówiłem się z nią na dziewiątą” w Domu Kultury w Koninie. Wszyscy bili mi brawo - wspomina. - Było ładnie, dobrze mi poszło. Lubię, gdy właśnie tak mi wychodzi. To jest sukces!

Co ukryją ludzie niepełnosprawni intelektualnie za swoimi maskami?

Marzenia o sukcesach, o byciu akceptowanym, ładnym i mądrym. Mają marzenia, chcą być chwaleni, oklaskiwani. Chcą się podobać, tak jak wtedy, gdy pozowali do swoich autoportretów. Czasem też starają się kontrolować, zupełnie jak my, gdy przeglądamy się w lustrach, sprawdzając, czy mamy dobrą fryzurę.

Jedna z uczestniczek warsztatów, robiąc maskę wycięła w swoim autoportrecie oczy, a te miały pozostać. Nie zrozumiała polecenia fotografa. Zniszczyła autoportret i zła maska zdyskwalifikowała ją do udziału w dalszych zajęciach. Ten niezamierzony eksperyment pokazał, co kryje się pod prawdziwą maską dziewczyny...

Były łzy i złość, że jej nie wyszło. Zareagowała normalnie. Tak jak my…

Ale nie tylko w swoich reakcjach są tacy jak ludzie zdrowi. Oni zaskakiwali też wiedzą.

Podczas robienia zdjęć w sali fizjoterapii Grzegorz poprosił Magdę, by pozowała do zdjęcia na rowerku rehabilitacyjnym. Ta posłusznie wykonała polecenie, ale poprawiła naszego reportera.

- To nie rower. To chodzik - poprawiła go.

Uczestnicy warsztatów "5 Zmysłów", Ola pierwszą maskę przypadkiem zniszczyła, wycinając z niej oczy
Grzegorz Dembiński Uczestnicy warsztatów "5 Zmysłów", Magda uwielbia się fotografować, pozowała m.in na chodziku

Obserwując warsztaty w Nieborzynie Kolonii można było się przekonać, że ludzie niepełnosprawni wiele potrafią. W pięciu pracowniach przygotowują się do życia. Gotują, sprzątają, wykonują rękodzieło, ćwiczą, szyją. Odczuć można było też dziwny spokój, którego nam, w naszym świecie w biegu i pośpiechu bardzo brakuje. Jakoś płynnie przechodzili z zajęć do zajęć. Ocierali sobie nawzajem łzy, odkrywali marzenia związane ze świątecznymi podarunkami i zapraszali się do posiłku, przy którym było słychać swobodne rozmowy.

Praca w Warsztacie Terapii Zajęciowej na pewno nie należy do łatwych, bo nauczyciel musi być wszystkim; instruktorem, pedagogiem, często dobrym przyjacielem i sędzią rozstrzygającym spory. Ale czy w zwykłych świetlicach taki nie jest? Wniosek jest jeden: osoby niepełnosprawne intelektualnie są czasem bardziej delikatne i wrażliwe niż my, czasem rozdrażnione, ale mają takie same potrzeby jak my. I nie potrzebują litości i taryfy ulgowej, ale akceptacji.

Beata Pieczyńska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.