A może piekło już tu jest? Profesor Langdon na tropie...

Czytaj dalej
Dariusz Pawłowski

A może piekło już tu jest? Profesor Langdon na tropie...

Dariusz Pawłowski

„Inferno” Rona Howarda na podstawie książki Dana Browna to przyzwoita rozrywka z Tomem Hanksem w roli głównej.

Oczekiwania rosną. Już nie wystarczą spisek skryty w mrokach dziejów czy rozgrywki o władzę za murami Watykanu. Teraz musi iść o całą ludzkość. A ponieważ bohaterowie odważyli się niegdyś odkryć boską tajemnicę, dziś przez Ziemianami otwiera się piekło.

A może piekło już tu jest? Profesor Langdon na tropie...

W trzeciej części popularnego cyklu na podstawie powieści Dana Browna Langdon (w tej roli niezawodny, lekko ironiczny Tom Hanks) postawiony zostaje w wyjątkowo trudnej sytuacji. Budzi się z amnezją w jednym z włoskich szpitali. Na leczenie nie ma czasu. Ktoś próbuje Langdona zamordować, a on nie ma pojęcia dlaczego. W odzyskaniu pamięci stara się mu pomóc dr Sienna Brooks (nominowana do Oscara za „Teorię wszystkiego” Felicity Jones). By było trudniej, pewien szaleniec pragnie rozprzestrzenić śmiertelny wirus. Langdon i Brooks muszą przemierzyć Europę w wyścigu z czasem.

„Inferno” od początku wrzuca nas w wir wydarzeń i stara się nie tracić tempa do ostatnich scen. Bardziej się jednak stara, niż rzeczywiście swój cel osiąga - profesor i jego pomocnica gonią jak szaleni, wyjmują tajemnicze przedmioty z kieszeni, co chwila coś im grozi, ale szybko przestaje to być szczególnie interesujące. Z drugiej jednak strony, całość jest przyzwoitą rozrywką. Gra się tu schematami, szereg interpretacji tajemnic, sztuki i literatury specjaliści szybko by zapewne obalili, a rozmach wizualny dominuje nad logiką, jednak nie da się ukryć, że to po prostu świetnie zrealizowane, solidne, trzymające przy ekranie kino sensacyjne. Trzeba też przymknąć oczy i uszy na rażące naiwnością i nietrafnością rozważania teologiczne i filozoficzne, skwitować nienachalnym uśmiechem „piekielne” wizje Langdona, zmusić się do uwierzenia, że o „odkryciach” naszych bohaterów nikt nawet wcześniej nie pomyślał, a będziemy się nawet nie najgorzej bawić. Lecz nie da się ukryć, że gdy puzzle, które proponuje Brown, na etapie „Kodu da Vinci” miały jeszcze w sobie element interesującej świeżości, to teraz najzwyczajniej nie jest już w stanie schować swoich słabości.

A może piekło już tu jest? Profesor Langdon na tropie...

Tym razem przewodnikiem po zagadkach jest twórczość Dantego. Ale trudno w filmie dostrzec potwierdzenie, że jego autorzy Dantego naprawdę przeczytali - bliżej im było do rozmaitych bryków i opracowań. W większości powierzchownych albo naciąganych.

Wrażenie robi zaś zawarta w tej opowieści idea, której realizacji muszą się przeciwstawić pan profesor i piękna pani doktor - chodzi o pragnienie uwolnienia naszej planety od przeludnienia i wynikających z tego nieszczęść metodą totalną i drastyczną, polegającą na unicestwieniu połowy mieszkańców Ziemi przy pomocy wirusa. Stojący za jego produkcją miliarder jest przekonany, że średniowieczna czarna śmierć, czyli dżuma, która zdziesiątkowała Europę, umożliwiła renesans, tak współczesne „przewietrzenie” globu dałoby ludzkości nowe, lepsze „otwarcie”. Kolejny dowód na to, jak kreatywnym jesteśmy gatunkiem. Na piekło, które sobie zbudowaliśmy, potrafimy odpowiedzieć jedynie apokalipsą...

Do sprawiających największą przyjemność elementów cyklu z Langdonem należy aspekt turystyczny tych filmów, możliwość zobaczenia wspaniałych miejsc (które stworzyła ta sama piekielna ludzkość), znakomicie sfilmowanych. Tysiące osób powie: „tam byłem”, inni zapragną tam pojechać. I może dopóki świat ze swoją przeszłością będzie nas tak fascynować, nie zechcemy zrezygnować z niego i jego przyszłości.

Dariusz Pawłowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.