73. rocznica wybuchu II wojny światowej. Zmieniła świat i losy Polaków [WSPOMNIENIA]

Czytaj dalej
Mateusz Pilarczyk

73. rocznica wybuchu II wojny światowej. Zmieniła świat i losy Polaków [WSPOMNIENIA]

Mateusz Pilarczyk

1 września 1939 roku hitlerowskie Niemcy napadły na Polskę. Rozpoczęła się II wojna światowa. Odrodzonej w 1918 roku Polsce nie pomogły pakty z ówczesnymi mocarstwami: Francją i Anglią. Ku przerażeniu europejskich polityków Hitler odważył się. O godzinie 4.40, bez wypowiedzenia wojny, niemieckie wojska przekroczyły polską granicę.

Pięć minut później pancernik Schleswig-Holstein rozpoczął ostrzał Westerplatte. Nad terytorium II RP nadleciały niemieckie samoloty, które bombardowały główne obiekty polskiego wojska. Armia nie była w stanie przeciwstawić się niemieckiej doktrynie blitzkriegu. Niedługo przekonała się o tym Francja i cała Europa.

"My po cudze rąk nie wyciągamy, ale swego nie damy. Nie tylko nie damy całej sukni, ale nawet guzika od niej" - to słowa marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego wydrukowane na pierwszej stronie "Dziennika Poznańskiego".

Obchody wybuchu II wojny
73. rocznica rozpoczęcia II wojny światowej będzie obchodzona w Poznaniu przy pomniku Armii Poznań.
W sobotę 1 września o godzinie 10.00 odprawiona zostanie msza w intencji pomordowanych w kościele Karmelitów Bosych w Poznaniu (ul. Działowa 25). Bezpośrednio po nabożeństwie, około godziny 11.00, delegacje przejdą pod pomnik Armii Poznań. Wojewoda wielkopolski Piotr Florek apeluje nie tylko o udział w uroczystościach, ale też wywieszenie w tym szczególnym dniu flag państwowych.

W piątek mieszkańcy Suchego Lasu uczcili pamięć zamordowanych przez Niemców mieszkańców wsi Łagiewniki - był to odwet za oddanie 2 września zestrzelonych niemieckich pilotów polskiej armii.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Początek wojny wspomina Aleksandra Styperek-Bobeldijk
Pierwszy dzień wojny pamiętam jak oglądany każdego dnia film, choć miałam zaledwie 5 lat. Ojciec, Edward Rusin, był zawodowym wojskowym i służył na Ławicy. Jeszcze przed wojną został instruktorem w szkole podoficerskiej lotnictwa, która była pod Bydgoszczą. Szkołę przeniesiono do Krosna i tam byłam 1 września. Przed godziną 5 obudził nas niemiecki nalot i ryk syren alarmowych - lotnisko było tylko 1,5 km od naszego domu. Ojciec zerwał się z łóżka. Pojechał na lotnisko. Wrócił około południa gazikiem z kolegą. Mimo upału byli w pełnych mundurach. Przy boku z maskami gazowymi, bo obawiano się ataku. Powiedział do mamy: Stela, jest wojna. Musisz iść do miasta zrobić zapasy. Nas, czwórkę rodzeństwa, od 1 do 7 lat znieśli razem z łóżkiem do piwnicy. Tata oświadczył, że nie ma teraz czasu czegoś zjeść i wróci o 18 na obiad. Powiedział "czekajcie na mnie" i odjechał z powrotem na lotnisko. Kolejny nalot był o 15. Siedzieliśmy w ciemnościach piwnicy. Mama była w tym czasie w mieście i wróciła do nas przerażonych dopiero po odwołaniu alarmu. Zaczęła gotować obiad. Siedząc w oknie, czekaliśmy na ojca. Zobaczyliśmy wojskowe auto: tato jedzie! Wybiegliśmy z mamą przed dom. Było w nim dwóch wojskowych o smutnych twarzach. Mama krzyknęła: Mąż nie żyje! Jeden z nich mówił, że jest tylko ranny, ale drugi go poprawił: Nie żyje, nie żyje. Trzeba mówić prawdę, jest wojna. Ojciec zginął w nalocie. Następnego dnia szkołę ewakuowano.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Początek wojny wspomina Paweł Koerpel

Miałem osiem lat. Pierwszego września byliśmy z rodziną na wakacjach nad jeziorem w Powidzu. Nie do końca wiedzieliśmy, że zaczęła się wojna. Zawsze co roku jeździliśmy na wczasy do Sopotu, ale już wtedy w Wolnym Mieście Gdańsku było wielu hitlerowców. Ojciec, który był Żydem, nie chciał tam jechać. Rano, pierwszego mieliśmy zaplanowany wyjazd do Łodzi, do przedstawicielstwa naszej rodzinnej firmy. Od strony Kutna wchodzili Niemcy. W drodze dopiero dowiedzieliśmy się o wojnie. Zatrzymali nas i kazali wysiąść z samochodu. Zaczął się nalot. Szczęśliwie dotarliśmy do Łodzi, a z niej od razu uciekaliśmy do Warszawy. Tam 3 września przy Złotej przeżyłem kolejny nalot. Dalsza ucieczka prowadziła przez Brześć do Pińska. W Pińsku zatrzymali nas Sowieci i wywieźli na Sybir.

Początek wojny wspomina Kazimierz Mendel

Mieszkałem z rodzicami na wsi, w Rudkach koło Ostroroga. 1 września na wsi zrobił się zamęt. Jeden do drugiego chodził. Ludzie byli przestraszeni. Wspólnie uchwalili, że trzeba uciekać. Na wschód, bo Niemcy idą. Sieraków już stoi w ogniu! - mówiono. A to były tylko plotki rozsiewane przez miejscowych Niemców. Tata wyszedł na wieś. Mama i babcia zaczęły pakować dobytek, w co tylko można. Mężczyźni omówili, że po trzy rodziny trzeba się załadować na jeden wóz. Potem przyszedł spokój. Nikt pierwszy nie chciał uciekać i zostawiać domu. Do wieczora nikt się nie ruszył. Następny dzień cisza i następny też cisza. Niemcy nie idą. Za to uciekinierów była pełna szosa furmanek. Widziałem, bo dom mieliśmy przy drodze. Nocowali we wsi i szli dalej. Kilka dni później wracali tą samą drogą. Po dwóch tygodniach pojawił się pierwszy patrol, na motocyklach. Uzbrojeni. Z karabinami. W hełmach. Ludzie wyszli i gapili się. Trwało to może z 15 minut. Tak wglądało zajęcie naszej wioski przez hitlerowców.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Mateusz Pilarczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.