Morasko: Jedni mogą wybudować domy, a im miasto rzuca kłody pod nogi

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Dembiński
Bogna Kisiel

Morasko: Jedni mogą wybudować domy, a im miasto rzuca kłody pod nogi

Bogna Kisiel

Ponad 56 mln zł musiałoby zapłacić miasto, gdyby sąd uznał roszczenia właścicieli ponad 20 hektarów na Morasku, które zostały w planie wyłączone z zabudowy.

Witamy w Poznaniu. Są lepsi i gorsi. Są tacy, którym wolno się wybudować i tacy, którzy nie mogą – mówi Maciej Cieśliński, właściciel działki na Morasku, któremu miasto konsekwentnie uniemożliwia budowę domu.

W podobnej sytuacji jest pięciu innych właścicieli działek, sąsiadujących ze sobą.

– Nie ma żadnych podstaw prawnych, żeby tutaj wyznaczać teren zieleni

– twierdzi M. Cieśliński. – To co jest cenne, zostało przez ostatnich 17 lat zabudowane.

We wrześniu 2003 r. Rada Miasta zdecydowała o przygotowaniu planu miejscowego dla obszaru „Morasko – Radojewo – Umultowo” część Jezioro Umultowskie. Jak wskazuje Elżbieta Janus, dyrektor MPU, znajdują się tutaj tereny cenne przyrodniczo, stanowiące fragmenty klinów zieleni. Plan został uchwalony dopiero w ubiegłym tygodniu. Wprowadza on niekorzystne zapisy dla właścicieli sześciu działek.

– Na jakiej podstawie wydzielono tereny cenne przyrodnicze, kiedy były to grunty orne? – zastanawia się Ewa Jemielity, radna PiS. I dodaje: – Jako cieki wodne określono dawniejsze rowy melioracyjne.

Jak twierdzą mieszkańcy, tylko przez jedną z działek przechodzi rów melioracyjny. I prosili radnych, aby ich nieruchomości wyłączyć z planu.

– Polityka przestrzenna jest konsekwentna. Cały czas ten teren był przeznaczony pod zieleń

– twierdzi Tomasz Wierzbicki, radny Prawa do Miasta. – Mieszkańcy nie powinni czuć się oszukani i żądać zabudowy tych terenów.

Maciej Wudarski, zastępca prezydenta dodaje, że uwzględnienie postulatów mieszkańców skutkowałoby nie tylko wydaniem warunków zabudowy dla tych sześciu działek, ale kilkunastu innych.

– Te działki zostały podzielone geodezyjnie w 2004 r. – przypomina M. Cieśliński. – W 2012 r. prezydent wydał zgodę na położenie tu gazociągu. Wtedy zdecydowaliśmy się na zakup działek. Zobaczyliśmy, że tereny, które w studium są przeznaczone pod zieleń, mają warunki zabudowy wydane przez Urząd Miasta. To działki znajdujące się po sąsiedzku. Sprawdziliśmy, czy spełniamy kryteria ustawowe, żeby dostać warunki zabudowy. Spełnialiśmy. Uznaliśmy, że możemy spokojnie kupować.

M. Cieśliński trzykrotnie występował o warunki zabudowy i trzy razy dostał decyzję odmowną. Obecnie sprawa ponownie jest w Samorządowym Kolegium Odwoławczym, które już dwukrotnie decyzję miasta uchylało, jako wydaną niezgodnie z prawem.

Z kolei Wiesław Cegielski, lokalny działacz na Morasku namawiał radnych do przyjęcia planu. – Jeśli go odrzucicie, to zwycięży cwaniactwo – apelował. – Te kilka osób, które kupiło tanio tereny liczyło, że wyłudzą od miasta zgodę na ich zabudowanie.

Adwokat Mateusz Stawski, reprezentujący właścicieli sześciu działek przypomina, że ich postulaty poparła Rada Osiedla Morasko-Radojewo. To co najbardziej boli mieszkańców, to fakt, że inni po sąsiedzku dostawali warunki zabudowy. Są też tacy, przez których działkę przebiegał użytek ekologiczny, a mimo to mogli się wybudować (użytek ogrodzili i urządzili na nim ogród).

MPU przypomina, że plan musi być zgodny ze studium, a studium wspomniane działki przeznacza pod zieleń.
Łukasz Mikuła, radny PO wskazuje, że w 2014 r. było zmieniane studium dla tego obszaru i wtedy każdy mógł złożyć swoje wnioski, ale właściciele działek tego nie zrobili.

– Przy kolejnym podejściu do studium można rozważyć zmianę przeznaczenia tego terenu, a potem być może dokonać korekty planu – mówi Ł. Mikuła. – Natomiast nie uchwalenie teraz tego planu byłoby niebezpiecznym precedensem.

I rada przyjęła go w miniony wtorek. – Będziemy skarżyli ten plan – zapowiada M. Cieśliński. – To ewidentne ograniczenie prawa własności. Myślę, że będzie podstawa do jego uchylenia.

Plan wyłącza z zabudowy 20,5 ha (w tym sześć działek o łącznej powierzchni 7 tys. mkw). MPU przyznaje, że gdyby sąd uznał roszczenia wszystkich, to wielkość odszkodowań wyniosłaby ponad 56 mln zł.

Bogna Kisiel

Wszystko co dotyczy Poznania, czym żyją mieszkańcy jest mi bliskie. Pod lupę biorę decyzje władz, działalność miejskich spółek, instytucji, związków międzygminnych. Bacznie wsłuchuję się w głos poznaniaków i radnych. Od lat śledzę rozwój aglomeracji poznańskiej, działania podejmowane przez powiat poznański, szczególnie bacznie obserwuję gminę Czerwonak. Chętnie podejmuję tematy społeczne, historie ludzi zmagających się z przeciwnościami losu, pomysły młodych ludzi, które mogą zrewolucjonizować nasze życie. Interesują mnie rozwiązania komunikacyjne, problematyka zagospodarowania przestrzennego i gospodarki odpadami, bo jeśli w tych obszarach nie znajdziemy rozsądnych rozwiązań, to zapłacą za to przyszłe pokolenia.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.